środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 27 - "Co zrobię, kiedy Ciebie zabraknie?..."

Pomachałam Charliemu, który wsiadł do samochodu razem z Panią Victorią i ruszyliśmy w stronę jego domu, kiedy zadzwonił mój telefon...Katy?... - Proszę Pani, może się Pani zatrzymać? Błagam! - zawołałam do mamy Majki. - Dlaczego n... - Nieważne, błagam, pójdę na nogach, ale muszę wysiąść! - przerwałam jej. - No ok, niech będzie... - odpowiedziała zrezygnowana. Kiedy samochód się zatrzymał, wzięłam swoje rzeczy, wybiegłam z niego i czekałam, aż telefon znowu zacznie dzwonić. Po chwili się doczekałam, wzięłam głęboki wdech i postanowiłam odebrać. - Halo?... - spytałam nieśmiało. - Cześć Edi - zaśmiała się Katy. - Czego chcesz?
- Chcę Cię ostrzec, przed Charliem. Naprawdę, ja chcę tylko twojego dobra, a przez niego będziesz cierpieć... - Nie będę przez niego cierpieć, nie rozumiesz?! On jest najważniejszą osobą w moim życiu i jeśli stwierdzi, że mam odejść to odejdę... - Nie poddasz się, wiem to. Najważniejsza osoba, która już niedługo znajdzie inną, lepszą dziewczynę, a Ciebie zostawi... - Katy, nie mów tak, proszę... - uklęknęłam na ziemi i całkowicie się rozkleiłam. - Mówię prawdę, skarbie. Rób, co chcesz, ale radzę Ci do mnie wrócić, bo kiedyś może być za późno. - Jak możesz, do cholery?! Dlaczego mi to robisz?! Musisz się na mnie wyżyć?! Musisz pokazywać mi, jak bardzo beznadziejna jestem?! Proszę, odpuść, chciałam to wszystko skończyć, a ty mi utrudniasz... - Skończyć, to ty powinnaś związek z tym matołem, nie zasługuje na Ciebie. - Przestań! Daj mi spokój, a nie! Nie będę robiła tego, co mi każesz! - wydarłam się przez łzy. - Ok, ale nie płacz. To nie ma sensu, więc nie płacz. Kończę, papa kochanie - kolejny raz wrednie się zaśmiała.
- Wal się. Nara - rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o chodnik...Dzięki Katy, teraz muszę kupić nowy...Całkowicie się roztrzaskał, a ja wyjęłam z niego kartę SIM i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego...To będzie ciężki dzień...Może ja naprawdę powinnam to skończyć? Może to nie jest nam pisane? Czy on może zniszczyć to wszystko i pokochać inną bez powodu?...Jasne, że może, ale dlaczego miałby to zrobić teraz, ygh...Nie rozumiem tego wszystkiego... ~Majka: ...Edi wybiegła sobie z auta...Okej?... - Mamo, co jej? - Nie mam pojęcia, ale wróci - zaśmiała się...No tak, olewcze podejście mojej mamy...Włożyłam słuchawki do uszu i podłączyłam je pod telefon, włączając ulubioną playliste. Po chwili mama zatrzymała się. - Jesteśmy - stwierdziła. - Domyśliłam się - przewróciłam oczami i wyszłam...No cóż spodziewałam się tego...Straszny przepych, zero zachamowań...Z kim ja żyję, czy nie możemy chociaż raz mieć czegoś, no nie wiem...Skromniejszego?... - Jak sie podoba z zewnątrz? - Całkowicie twój styl - posłałam jej fałszywy uśmiech. - Chodź, pokażę Ci, jak jest w środku. - Nie, dzięki. Chcę odpocząć. Gdzie mam pokój? - Pierwsze drzwi po lewo, na pierwszym piętrze - poinstruowała mnie. Znalazłam pokój i weszłam do niego. ...Jest nawet ładny, ale ten dom, to nie dla mnie...Nie jestem księżniczką...Nie podoba mi się to wszystko...Usiadłam na łóżku, wyjęłam z kieszeni telefon i postanowiłam napisać do Leo...Edi pewnie zgodnie z swoim zwyczajem, będzie się włóczyła i myślała nad wszystkim, więc nie warto jej przeszkadzać, bo tylko się wkurzy, a i tak nie da sobie pomóc...W takim razie moge spędzić dzień z moim brunetem...Wystukałam wiadomość. Do: Leo xx "Zostałam sama...Edi gdzieś sobie poszła. Może spędzimy trochę czasu razem? xx"
...Cóż ciągle jesteśmy razem, typowe...Po chwili dostałam odpowiedź. Od: Leo xx "Jasne, księżniczko x Niedługo będę" Odczytałam to, co napisał i uśmiechnęłam się do siebie...Strasznie dziś słodzi, ale cóż, nie będę narzekała... ~Edi: Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie. Nadal płacząc usiadłam na przystanku i sprawdziłam o której mam autobus...Jeszcze 20 minut, ale to nic. Może i lepiej...Czemu to mnie spotyka?Z jednej strony nie powinnam jej słuchać, jednak z drugiej...Charlie może mieć każdą i to chyba boli najbardziej. Każda może mi go zabrać,tak po prostu...Myśląc o tym po raz kolejny rozpłakałam się jak dzieciak...Brawo Edi, rycz dalej i czekaj aż Ci go w końcu odbiorą... Po pewnym czasie usłyszałam nadjeżdżający autobus. Starłam łzy i starałam się ogarnąć, weszłam do autobusu i kupiłam bilet. Czekałam na swój przystanek i nie potrafiłam odkleić od siebie tych myśli...To jest najgorsze, co może być...Myślenie, o utracie kogoś, kogo kochasz ponad wszystko...Nienawidzę jej, nienawidzę Katy za to, że teraz muszę się z tym męczyć...W końcu autobus zatrzymał się na moim przystanku. Stąd już niedaleko do Lenehana. Wzięłam swoje rzeczy, wysiadłam z pojazdu i pokierowałam się w stronę dawnego mieszkania. ~~*~~ Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi, które otworzyła Pani Karen...Przynajmniej raz nie Charlie...
- Cześć Edi! Jak się czujesz? Nie miałaś przyjechać razem z Panią Dianą? Wydawało mi się, że miała jechać w naszą stronę... - Dzień dobry. Przyszłam na nogach. Źle się poczułam i wolałam się przejść - wymusiłam uśmiech, ale prawdopodobnie wyszedł z tego nieciekawy grymas. - Ej, co się dzieje? Wiesz, że mi możesz powiedzieć, Edi. Nie bój się i powiedz, o co chodzi - uśmiechnęła się.
- Nic się nie stało. Proszę się nie martwić, będzie dobrze...
- Okej, ale jeśli będziesz chciała porozmawiać, to dzwoń. A teraz idź na górę, musisz się spakować, zaraz po Ciebie przyjadą. - Już idę - stwierdziłam i weszłam po schodach na górę...Na pewno zadzwonię, ta, nie mam czym...Otworzyłam drzwi do swojego pokoju, w którym już czekał Charlie...Musisz, akurat teraz, musisz tu czekać?... ~Leondre: Zdecydowałem pojechać do Majki. Zszedłem na dół, po schodach i zwróciłem się do swojej mamy. - Mamo, zawieziesz mnie do Maji?
- Już? Tak szybko? - zaśmiała się. - No proszę
- Dobrze, chodź - stwierdziła z uśmiechem. Razem weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu brunetki. ~Charlie: Siedziałem w pokoju Edi, znaczy jej byłym pokoju...Dziś sie wyprowadza...Nie chce tego,ale chyba ani ja ani ona nie mamy zbyt wiele do gadania w tym temacie...Gdy tak rozmyślałem do pokoju weszła blondynka. - O hej, misiu - wstałem i chciałem ją przytulić, ale się odsunęła - Co się stało? - zdziwiłem się. - Nic, Charlie, nie mam ochoty teraz rozmawiać - miała łzy w oczach. - Ej, nie, nie, nie...Nie możesz płakać - przytuliłem ją, ale ani drgnęła. - Charlie, nie chcę, nie rozumiesz? - Edi, spokojnie, co się stało? - Nic, Charlie prosze wyjdź, nie mam siły na nic - odsunęła się ode mnie. - Nie wyjdę, jeśli nie powiesz, o co chodzi - spojrzałem na nią ze smutkiem. - Charlie... - Nie, Edi. Martwię się i jeśli nie powiesz, o co chodzi, to nie mam zamiaru wychodzić - założyłem ręce, a dziewczyna spojrzała na mnie bezradnie. ~Majka: Leżałam na łóżku tyłem do drzwi, kiedy ktoś zapukał. Odwróciłam się i zobaczyłam Leo opartego o framugę drzwi. - Mogę? - spytał. - Jasne - wstałam i wtuliłam się w chłopaka. - Aż tak się stęskniłaś? - zaśmiał się. - Bardzo - pokręciłam głową. - Też Cię kocham - uniósł mnie do góry. - Tak? - Tak - pocałował mnie. ~Edyta: Charlie nie odpuszczał, a ja nie miałam pojęcia co robić. Rozglądałam się po pokoju z zakłopotaniem próbując wymyślić jakąś wymówkę, ale nic sensownego nie wpadło mi do głowy. Z każdą minutą z moich oczu lało się więcej łez i w pewnym momencie już nie wytrzymałam. Mocno zagryzłam zęby, zacisnęłam pięści i z płaczem wydarłam się na niego.
- Masz stąd wyjść, rozumiesz! Wynocha, nie chcę Cię tutaj! Daj mi w końcu spokój, do cholery! - ...Nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyboru... - Edi? - spojrzał na mnie wzrokiem "Skarbie, czemu mi to robisz?", a ja uklęknęłam na podłodze i jeszcze bardziej się rozkleiłam. - Wyjdź stąd, kurwa... Błagam Cię, wyjdź... - szepnęłam przez łzy, a on opuścił pokój...Dlaczego ja jestem taka wredna...Nie chciałam, naprawdę, ale nie mogę mu o tym wszystkim powiedzieć...Nie potrafię... Podparłam się o szafkę i wstałam. Podeszłam do szafy, po czym wywaliłam z niej wszystkie ubrania na podłogę...Jak zwykle, zarąbiste sposoby na pakowanie się, Edytko... Wyciągnęłam z niej także dwie walizki i zaczęłam się pakować. Po godzinie wszystkie ubrania były na swoim miejscu. Zabrałam jeszcze laptopa, książki i wszystkie inne bzdety, które są mi potrzebne, aż stwierdziłam, że jestem gotowa. Wzięłam walizki i torebkę, ostatni raz spojrzałam na mój dawny pokój i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół, gdzie już czekała Pani Diana, Pani Karen, Brooke i Charlie. - Co tak długo? - spytała mama Majki. - Tak jakoś wyszło... - stwierdziłam ze smutkiem. - Edi, płakałaś? - spojrzała na mnie Pani Karen. - Nie... Znaczy tak... Znaczy, trudno stwierdzić... Nieważne - odpowiedziałam z zakłopotaniem. Charlie patrzył na mnie z jeszcze większym smutkiem i wyrzutami, po czym podszedł i mnie przytulił. - Przepraszam, Charlie...Nie chciałam - szepnęłam mu na ucho. - Wiem, ale i tak mamy do pogadania. Dziękuję, że byłaś i mam nadzieję, że jeszcze nie raz mnie odwiedzisz - odpowiedział. - Ja też mam taką nadzieję, kocham cię... - stwierdziłam i odsunęłam się od niego. Zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy z domu. Zapakowaliśmy się, po czym wsiedliśmy do samochodu. Lenehanowie nam pomachali, a my ruszyliśmy w stronę nowego mieszkania. ~~*~~ Minęło jakieś pół godziny, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce...Nie jest źle, na pewno lepiej niż w moim rodzinnym domu. Nie brakuje mi tego, co zostawiłam w Polsce. Im chyba też nie, nawet nie zadzwonili... - I jak? - spytała Pani Diana. - Ładnie - stwierdziłam. - To dobrze, mam nadzieję, że ci się podoba. W środku jest studio muzyczne, specjalnie dla Ciebie. Jest tam niespodzianka, ale to dopiero na wieczór - wyjaśniła. - Okej? Niech będzie...
- Co się stało, dlaczego płakałaś? - ...Dlaczego znowu musicie się pytać?!... - To nic ważnego... - No, dobra. Wysiadamy, zaprowadzę cię do pokoju. - stwierdziła Pani Diana i zabrała jedną z moich walizek. Ja wzięłam drugą i weszłyśmy do budynku...Pełny wypas...Pierwszy raz coś takiego widzę... Otworzyła drzwi mojego pokoju, a ja stanęłam jak wryta...Jedyne, czego mi brakuje, to rockowego akcentu, ale to się już niedługo zmieni...I jakieś zdjęcia by się przydały...
- Jak się podoba?
- Jest okej. Nawet bardzo - uśmiechnęłam się.
- To dobrze. Rozpakuj się i zejdź na dół, zaraz obiad. - rozkazała i wyszła, a ja podeszłam do szafy i zaczęłam rozkładać ubrania. ~Majka:
Po kilku minutach luźnych rozmów, przypomniałam sobie o siostrze. Postanowiłam do niej napisać. Do: Edi xx "Kiedy przyjeżdżasz?" Nie dostałam odpowiedzi, więc postanowiłam napisać jej to samo na facebook'u. Ominęłam spam, który pojawił się po tygodniowej nieobecności. Skopiowałam pytanie i wysłałam. Tym razem odpowiedziała. "Jestem xx Rozwaliłam telefon :")" - Co robisz? - spytał Leo. - Edi przyjechała - powiedziałam i podniosłam się z łóżka. Chciałam podejść do drzwi, ale ktoś mnie wyprzedził. - Nigdzie nie idziesz. Zostajesz ze mną, księżniczko - powiedział Leo, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On chwycił mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie, po czym zaczął całować. - Leo... Będę za tobą tęsknić. Jutro obudzę się bez Ciebie obok, to nie będzie miłe - powiedziałam smutno. - Zawsze przy Tobie będę i nie raz do Ciebie przyjadę. Może będę mógł u Ciebie spać, kto wie - uśmiechnął się do mnie. - Na pewno będziesz mógł, ja już to załatwię - odwzajemniłam uśmiech. - Ale teraz nie pora na myślenie o tym, teraz jest nasz czas. Tylko dla nas... - szepnął i wpił się w moje usta. Niezbyt tego chciałam, bo zależało mi na spotkaniu z Edytą, więc próbowałam się cofnąć, tylko nie do końca mi to wyszło. Potknęłam się i pociągnęłam go za sobą, przez co wylądował na mnie...To musiało wyglądać dziwnie...Na początku zaczęlismy się śmiać, ale po chwili Leo spoważniał i spojrzał na mnie, a przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Wpił się w moje usta, jednak to było inne niż zwykle. To nie był już niewinny buziak. Chłopak całował mnie coraz zachłanniej, a jego dłonie wylądowały na moich plecach. - Leo, jesteś ciężki - szepnęłam, a on podparł się na rękach, tak, że zamiast na mnie leżeć, był nade mną nachylony. - Lepiej? - spytał - O wiele - spojrzałam na niego, a on wrócił do pieszczoty. Po chwili poczułam, jego dotyk na skórze. Zaczął zjeżdżać dłońmi w dół moich pleców co wywołało dreszcze. Po chwili mój sweterek wylądował na boku i zostałam w samej koszulce, co specjalnie mi nie przeszkadzało, bo w tym momencie było mi naprawdę gorąco. Jego usta wylądowały na mojej szyi. Składał na niej delikatne pocałunki, które łaskotały mnie po skórze, jednocześnie sprawiając przyjemność. - Maja - w tym momencie do pokoju wbił mój tata...Jeszcze Cię tutaj nie było...Na serio, teraz?...
- Emm...Słucham? - zepchnęłam z siebie chłopaka i usiadłam na podłodze. - Co...to było? - był widocznie zdziwiony tym, co zobaczył.
- Aaa, nic - powiedziałam, po czym parsknęłam śmiechem - Co, już chłopaka nie mogę pocałować? - Nie - zgasił mnie, na co przewróciłam oczami, a Leo zaczął się śmiać - Bynajmniej nie tak, wiesz, nie chcę jeszcze zostać dziadkiem - wybuchnął śmiechem. - Na serio? Tato, weź się ogarnij, przecież nic nie było - również zaczęłam się śmiać. - A może byś mnie łaskawie przedstawiła?
- A może byś mnie łaskawie przedstawiła? - przedrzeźniłam go - Leo, to jest mój tata, Kamil - zwróciłam się do bruneta - Tatusiu mój drogi, to jest Leo, mój chłopak, raper - uśmiechnęłam się sztucznie. - Tyle, to ja wiem. Cały internet i gazety Was znają. I Edi też ma chłopaka, tego blondyna, tak? - Powiedz jej to, a odpowie Ci, że media kłamią - wybuchnęłam śmiechem - Tak, Charlie to jej chłopak, a teraz, po co tutaj przyszedłeś? - Chciałem Was zawołać na obiad, cymbały - ...Teraz to Ci się na żarty zebrało, nie wierzę w Ciebie... - Zaprosiliśmy też resztę, blondyna, dwie małe dziewczynki, tego podobnego do yy... Leo i Waszego managera - wyjaśnił. - Widzę, że masz słabość do imion - zakpiłam. - A żebyś wiedziała - przewrócił oczami - Czekamy na dole, zawołajcie też Edytę - uśmiechnął się i wyszedł.
- Fajnego masz tatę - stwierdził brunet. - Jest śmieszny, ale do fajnych chyba nie należy - nie mogłam powstrzymać śmiechu. - Na pewno lepszy od mojego... - Skończ, bo nie o to tu chodzi. I się tym nie zadręczaj, bo tego nie wytrzymam. A tak w ogóle, to jest i pierwszy przypał, brawo dla nas. Kto da więcej? - zaatakowała mnie głupawka.
- Sugerujesz coś? - puścił mi oczko. - Nawet się nie waż - stwierdziłam ze śmiechem - I rusz tyłek, trzeba zejść na dół, po drodze po Edytę... Oj, długa droga -...Co ja dzisiaj gadam, kurde haha... - Okeej, odwala Ci -...Coś ty, ani trochę...
- Gratuluję spostrzegawczości - stwierdziłam, po czym brunet wstał i podał mi rękę. Razem weszliśmy bez pukania do pokoju blondynki, która rozpakowywała walizkę i płakała...
~Charlie: Rodzice Majki zaprosili nas na obiad. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, bardzo się zdziwiłem...Już wiadomo, dlaczego Edi chciała tutaj mieszkać...A może na serio nie chciała?...W jadalni już czekał Joey, Piter i Tilly. Wziąłem swoją siostrę za rękę i usiadłem przy stole. Jedyne, co mnie zdziwiło, nie było tu ani Edyty ani Majki ani Leo...Pewnie zaraz się pojawią...To jest na 100% pewne... I było, bo po chwili para brunetów dołączyła do obiadu. Leo usiadł koło mnie, a Maja obok niego. Po chwili rozmyślania nie wytrzymałem i postanowiłem zapytać. - Gdzie jest Edi? - U siebie w pokoju... - westchnęła brunetka. - Nie je z nami? - do rozmowy wtrącił się jej tata.
- Nie, nie jest głodna. Powiedziała, że mamy jej nie przeszkadzać, ma ciekawsze zajęcia. - Oki - odpowiedziałem z grymasem i wszyscy zabraliśmy się do jedzenia. Kiedy skończyliśmy jeść, bez zastanowienia poszedłem na górę. Chwilę oglądałem się za pokojem, którego szukam, ale udało mi się go znaleźć. Drzwi były uchylone. Ona...Płakała...Znowu... - Edyta? - spytałem nieśmiało. - Charlie, co ty tu robisz? - odwróciła zapłakaną twarz w moją stronę.
- Jestem. Po prostu jestem tutaj, dla Ciebie... - Ja nie wiem, czy to wszystko ma sens... - Co? - zdziwiłem się.
- My...Charls, ja się boję...Boję się tego, że kiedyś zostanę sama...Że ktoś mi cię zabierze...I nie będę mogła nic z tym zrobić... - rozkleiła się, a ja ją przytuliłem. - Teraz liczysz się tylko ty i tak zostanie, obiecuję...Nie potrafiłbym bez Ciebie żyć, bo to ty dajesz mi siłę...Proszę, nie płacz, bo z każdą twoją łzą tracę siłę i coraz bardziej brakuje mi twojego uśmiechu, dla którego zrobiłbym wszystko... - szepnąłem. - Kocham Cię... - wtuliła się We mnie jeszcze bardziej. - Ja Ciebie też... A teraz tak z innej beczki, naprawdę nie jesteś głodna? - zaśmiałem się. - Nie - dołączyła - Wiesz, że mamy tutaj studio muzyczne? - Idziemy? - Jasne - odpowiedziała, a ja objąłem ją w talii. Wyszliśmy z pokoju, po drodze natykając się na Josepha. - A Wy gdzie? - A ty gdzie? - A ja nie wiem - zaśmiał się. - A my też - stwierdziłem...Bardzo inteligentna rozmowa, jak zwykle zresztą... - Edi, Piter Cię wołał. Ma z tobą coś do załatwienia. - No świetnie... Trudno, misiek, może później znajdę czas... - Oki, spokojnie. Idź, to pewnie coś ważnego - stwierdziłem, a dziewczyna odeszła. Joseph rozejrzał się po korytarzu, po czym zaczął
- Charlie, mam do Ciebie sprawę... - Można dokładniej? - zaśmiałem się. - Musisz mi pomóc... Bo...
~~*~~ O co chodzi? To w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jak zwykle bardzo dziękuję Majce za pomoc <3
Wiem, że rozdział może mało... treściwy? Chyba można tak powiedzieć. Ale nie miałam zbyt dużo czasu na napisanie go, a chciałam koniecznie trzymać się ustalonego grafiku ;p
Dziękuję wszystkim, że jesteście. I proszę Was o komentarze! One naprawdę motywują!
ILY! <3
Dobranoc, Enjoy. ^^

4 komentarze:

  1. Zatłukę za te zakończenia plose trochę dłuższe. Kocham najbardziej Micha xx . Super rozdział. ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam od wczoraj całe twoje opowiadanie. Kobieto, jesteś genialna.
    Te twoje teksty czasami rozwalają system xDD.
    Czekam na następny rozdział ❤
    Zatłukę za końcówkę :'-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziękuję :D Wiem, wyobraź sobie, że te teksty są używane czasami na codzień, niektórzy mają przerąbane xD Miło, że się podoba :3 Końcówka końcówką, za trzy dni wszystko się wyjaśni xx /Cyśka xx

      Usuń