"Nie ma słów, które zniszczą Cię we mnie
Przenoszę się do miejsc w których mam Cię
Na zawsze, jesteś dla mnie
Twój obraz w mojej głowie nie zgaśnie
Nie zgaśnie, nie wyblaknie
Zachowam Cię już w sercu na zawsze, na zawsze"
~~*~~
Robiłyśmy krok za krokiem wczuwając się w muzyke. Gdy już kończyłyśmy, w pewnej chwili Edi się zatrzymała i zaczerwieniła, a ja zaczęłam się z niej śmiać jak debil, po czym spojrzałam na drzwi, w których stał mój chłopak z uniesionymi brwiami śmiejąc się ze mnie.
- Mogę na chwile porwać? - spytał dziewczyn.
- Taa, bierz ją, tylko nie szalej - Edytka wybuchnęła śmiechem.
- Bez obaw - zaśmiał się, a ja do niego podeszłam. Chwycił moją rękę i zabrał mnie do mojego pokoju.
- Aż tak się stęskniłeś? - zaśmiałam się.
- Tak - pocałował mnie. Zrobiłam krok do tyłu, ale niestety zahaczyłam o łóżko i przewróciłam się na nie, a brunet na mnie. Zaczęłam się śmiać, ale przerwał to kolejnym pocałunkiem. Deja vi? Być może, ale nie mam czasu na zastanawianie się nad tym. Odwzajemniłam jego pocałunek i wplątałam mu dłoń we włosy. Postanowiłam się z nim podroczyć i przygryzłam jego wargę tak, że nie miał możliwości, by całować mnie dalej.
- Tak się nie bawimy - zaśmiał się.
- Nie? - spytałam kokieteryjnie.
- Nie - znowu wpił się w moje usta.
- Leo - odsunęłam się.
- Hmm?
- Zaraz tu ktoś wejdzie - westchnęłam.
- Nie wejdzie - uśmiechnął się.
- Leo!
- Majka...
- Jak coś, to będzie na ciebie - odpowiedziałam, po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Znowu psujesz zabawę - przewrócił oczami, na co popłakałam się ze śmiechu.
- Zabawę? Na serio Leo, nie wierzę w Ciebie - nie mogłam się powstrzymać.
- A co, jak się bawić to się bawić - wybuchł śmiechem.
- Okej, źle mi się to już kojarzy...
- Zboczuch!
- Się odezwał - na moje słowa zrobił minę pedofila. No i uspokajanie się od nowa.
- Dobra, chodź - wziął mnie za rękę i przyciągnął w stronę drzwi.
- Co ty robisz? - parsknęłam śmiechem.
- Miałem Wam powiedzieć, że ja i Charlie musimy już jechać, i że macie zejść do nas na dół - wyjaśnił.
- Wow, nawet udało Ci się zapamiętać tyle informacji, jestem z Ciebie dumna, chłopczyku
- Zabawę? Na serio Leo, nie wierzę w Ciebie - nie mogłam się powstrzymać.
- A co, jak się bawić to się bawić - wybuchł śmiechem.
- Okej, źle mi się to już kojarzy...
- Zboczuch!
- Się odezwał - na moje słowa zrobił minę pedofila. No i uspokajanie się od nowa.
- Dobra, chodź - wziął mnie za rękę i przyciągnął w stronę drzwi.
- Co ty robisz? - parsknęłam śmiechem.
- Miałem Wam powiedzieć, że ja i Charlie musimy już jechać, i że macie zejść do nas na dół - wyjaśnił.
- Wow, nawet udało Ci się zapamiętać tyle informacji, jestem z Ciebie dumna, chłopczyku
- Mówi ta, co śmieję się z byle powodu - zakpił.
- Ej, stop! Mnie się nie obraża, deklu - znowu zaczęłam się śmiać...
~~*~~
- Ej, stop! Mnie się nie obraża, deklu - znowu zaczęłam się śmiać...
~~*~~
Wspominałem jej uśmiech, cudowny optymizm, który widziałem prawie każdego dnia. Nie wykorzystałem tego. Zmarnowałem coś tak cudownego. Ostatnio coraz częściej płakała...
- Kochanie...? Wiem, że jesteś obok i mnie słyszysz... - zacząłem - Dlaczego mnie opuściłaś? Dlaczego to zrobiłaś? Skarbie... - nie potrafiłem uspokoić łez - Gdzie twój cudowny śmiech? Gdzie jesteś? I dlaczego beze mnie... Przepraszam, przepraszam księżniczko... - szlochałem. Otarłem zapłakane oczy i wstałem. Rozejrzałem się. Zrobiłem krok w przód, włożyłem ręce do kieszeni. Jednak coś przykuło moją uwagę. Wyciągnąłem zawartość jednej z nich. List zaadresowany do Edi. Rozkojarzony oglądałem się za siebie. Nie wiedziałem, co tu robi, skąd znalazł się akurat w mojej bluzie.
- Maja? - spytałem. Nikt nie odpowiedział. Byłem sam. Całkiem sam... Rozłożyłem niepewnie kartkę. Czytałem dokładnie słowo po słowie. Uciszałem swoje myśli, aby móc zrozumieć, co chce mi przekazać.
" I powiedz Leo, że go kocham, Najmocniej na świecie i przepraszam go za wszystko. Gdybym mogła cofnąć czas wszystko zrobiłabym inaczej, dosłownie wszystko... W sumie, może przesadziłam. Wszystko oprócz ciebie, Leo i Charlsa. Bądź szczęśliwa siostro. I nie pozwól Leo zapomnieć, błagam. Po prostu niech nie zapomni. A teraz ostatnia prośba skarbie. Niech on też będzie szczęśliwy, nie pozwól mu się zadręczać. Niech kocha życie tak, jak zawsze, niech znajdzie swoją cudowną księżniczkę :') Nie pozwól, by jego uśmiech był tylko wspomnieniem. Bo jego uśmiech znaczy dla mnie prawie tyle, co twój. Przepraszam za moje błędy i za to jak wielkim tchórzem jestem słonko."
Czytałem ten fragment w kółko i w kółko. Starałem się pojąć to wszystko. Nie obwiniała mnie. Nigdy. Nadal mnie kochała... Nie przestała...Była...
- Kochanie, nigdy nie zapomnę... Byłaś jedyną księżniczką, jedyną, idealną dla mnie... Dlaczego muszę być tutaj bez Ciebie? - łzy ciekły po mojej twarzy nieubłaganie. Spojrzałem w niebo. Niezwykle czyste, już ciemne niebo. Gwiazdy, świecące tym cudownym blaskiem... - Wiem, że gdzieś tam jesteś... Będę tęsknić, aniołku... - przygryzłem wargę i zacisnąłem pięści. Schowałem kartkę do kieszeni. Oddam ją Edycie... Skierowałem się z powrotem w stronę domu. Założyłem kaptur na głowę. Odczuwałem jej obecność obok. Ważne, żeby nie płakała... Tylko tyle. Dla mnie jest wszystkim... Nie ma jej już tu na ziemi, to boli, ale musi być gdzieś obok, czuję to. Każdy krok robię z tym cholernym bólem, czując pustkę i brak tej jednej osoby. Jedna, a sprawiła, że świat nie istnieje...
"Wszytko zapisane gdzieś w ruchu planet
Jak ma być - tak jest
Pogódź się z tym, amen.
Nawet jak tracisz cel, doceń każdy poranek
A życie wróci wiarę..."
- Przepraszam Charlie... Ona... - zachwiał jej się głos - ...Była dla mnie wszystkim. Zawsze była przy mnie i to boli najbardziej... Pewnie już nigdy się z tym wszystkim nie pogodzę, więc zrozum, że będę płakać. I nic na to nie poradzisz, misiu... Tak już będzie, ale się tym nie przejmuj, bo to nie twoja wina. Kocham Cię...
- Nie możesz być smutna, Edyta....
- Czasami trzeba - odsunęła się i uśmiechnęła - Ale teraz można powiedzieć, że się uśmiecham, co nie? Chociaż teraz... - odwróciła wzrok w stronę drzwi. Po chwili do pokoju weszła pani Diana.
- Jak się czujecie...? - spytała, łamiącym się głosem.
- Nie ma tragedii - odpowiedziała, a ja przytaknąłem - Chyba powinna pani odpocząć, tak mi się wydaje... - stwierdziła nieśmiało.
- Przydało by się, to prawda... - ziewnęła na samą myśl o tym, a ja się zaśmiałem - Tylko jeszcze jedno. Idziecie jutro do szkoły? Nie musicie, pewnie rozumiecie...
- Idziemy - odpowiedziała blondynka, zanim zdążyłem zaprzeczyć. Ygh.
- Musimy? - spytałem z nadzieją.
- Charlie, nie możemy opuszczać szkoły... Chcę po prostu wrócić do siebie i cieszyłabym się, gdybyś był wtedy przy mnie... - posmutniała.
- Będę zawsze, kochanie... - przytuliłem ją.
- To może ja nie przeszkadzam - uśmiechnęła się mama Majki - Do jutra - pożegnała się i wyszła.
- Musimy? - powtórzyłem pytanie.
- Tak Charlie, musimy - przytuliła mnie, a ja ją pocałowałem. Tym razem się nie odsunęła.
~Leondre:
Szedłem przed siebie, a łzy zamazywały mi obraz. To wszystko jest zbyt trudne, nie daję rady... Ona była dla mnie wszystkim. Tym małym promyczkiem, tą nadzieją na lepsze dni. Postanowiłem, że wrócę do domu i porozmawiam z mamą... Ona zawsze potrafiła mi pomóc... Wie o TYM od mamy Majki, ale nie wie nic o ty, że to było samobójstwo. Po chwili byłem pod domem. Wszedłem do środka. Zdjąłem buty i poszedłem do salonu. Mama siedziała na kanapie. Widząc mnie momentalnie wstała, a po chwili była już obok. Przytuliła mnie do siebie, a ja zacząłem płakać.
- Skarbie jestem obok - szepnęła.
- Ale jej nie ma... I nie będzie
- Leo - odsunęła mnie na długość ramion - Ludzie przychodzą i odchodzą, ale ona będzie żyła wiecznie w twoim sercu prawda?
- Prawda... Mamo, tylko tu już nie do końca chodzi o to, że jej nie ma - starłem łzy.
- A o co? - zdziwiła się.
- Ona... Ona popełniła samobójstwo - łzy spłynęły po moich policzkach, mimo, że przed chwilą tak uparcie je powstrzymywałem.
- Leo, o czym ty mówisz? - mama zbladła,
- Ona nie chciała żyć, odeszła, bo miała dość tego świata. To moja wina - przytuliłem się do niej podobnie.
- Majka nie chce, żebyś tak myślał Leo, na pewno
- Nie obwiniała mnie, ale,,,
- Nie ma 'ale'... Tam będzie jej lepiej, wiesz? - przerwała mi.
- Wiem mamusiu... Tęsknię za nią...
~Edyta:
- Charlie? - spytałam, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- Tak?
- Jedziesz do domu niedługo, co nie?
- Noo, będę musiał... - westchnął - A co? Już masz mnie dość? - zaśmiał się.
- Nie - uśmiechnęłam się do niego - Po prostu ja chyba będę musiała dzisiaj odpocząć... Przemyśleć to i pożegnać się z tym wszystkim - rozejrzałam się po pokoju. Pełno naszych zdjęć na ścianach. Ahh, cudowne wspomnienia...
- Oki, kochanie - pocałował mnie w policzek i złapał za rękę - Tylko pamiętaj, nie zadręczaj się - odwzajemnił uśmiech.
- Będę pamiętać - przytuliłam go, a on wstał.
- To idę, księżniczko. Wyśpij się, dobranoc - szepnął i wyszedł. Od razu skierowałam się do łazienki. Zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę... Tak jak zazwyczaj, tylko z innym uczuciem. To coś było jak pustka. Już nie pójdę do jej pokoju, żeby pośmiać się z tego, że zrobiła coś głupiego. Nie powiem jej, że cudownie wygląda. Nie ujrzę jej uśmiechu, który stanowił wszystko, nie tylko dla mnie... Spojrzałam w lustro. Rozczochrałam włosy i westchnęłam. To nie to samo, co zawsze...
- Edyta, rusz dupę. Dasz radę, musisz... Dostałaś niesamowitą szansę i nie możesz jej zmarnować. Nie możesz... Ona nie chciałaby, aby tak to wyglądało. Po prostu uwierz, że nadal tu jest. Chociaż jej nie ma. Nie dosłownie. Jest obok... - dodawałam sobie otuchy - Oj, aniołku - zwróciłam się... do niej - narobiłaś mi wiele stresu, strasznie wiele. Nigdy nie zapomnę. Zawsze będziesz dla mnie najlepszą siostrzyczką... Chociaż wiem, że jesteś tam, gdzie chciałaś, będę tęsknić - po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam - Nie bądź już nigdy smutna. I trzymaj kciuki...Za mnie i moje życie, bo teraz wolałabym być obok Ciebie... Kocham Cię, misiu... - spuściłam wzrok. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam. Od razu rzuciłam się na łóżko i wtuliłam w poduszkę. Spojrzałam na zdjęcie ustawione na mojej etażerce, i nawet nie zauważyłam, kiedy zmorzył mnie sen.
~Leondre:
Otarłem łzy i bez słowa ruszyłem w stronę swojego pokoju. Wyciągnąłem kartkę z bluzy i schowałem ją do szafki. Położyłem się na łóżku i wspominałem. Każda chwila, każdy nasz wspólnie spędzony czas. To było coś cudownego. Łzy zaczęły ponownie spływać po moich policzkach.- Byłaś, jesteś i będziesz moją królewną, moim małym aniołkiem, wiesz? Oj kochanie, co ty zrobiłaś z moim życiem? Wiesz, to, że nie byliśmy już razem nie oznaczało, że przestałem Cie potrzebować... Nie. Myśl, że jesteś obok, że oddychasz była dla mnie najważniejsza... Teraz wiem, że powinienem za tobą pobiec, nie zostawiać Cię samej. Co Ci przyszło do głowy? - w tym momencie nie mogłem już mówić. Czułem ból w klatce piersiowej. Myśl o tym, że jej już nie ma nie pozwalała mi swobodnie oddychać - Do jasnej cholery, co ja takiego zrobiłem?! - i w tym momencie dotarło do mnie, że zrobiłem wiele. Każda kłótnia, jej łzy, to ile razy ją zraniłem... To wszystko musiało mieć na to wpływ - Jezu, aniołku przepraszam - szepnąłem -Jestem idiotą - dodałem kierując się w stronę łazienki. Byłem jak w furii - Nienawidzę siebie - uderzyłem ręką w lustro rozbijając je. Moja ręka zaczęła krwawić, ale nie przejmowałem się tym. Spojrzałem na zlew. Cały zakrwawiony, w odłamkach szkła - Mogę do ciebie dołączyć? - spytałem biorąc jeden z kawałków. Spojrzałem na niego, a kolejna fala złych wspomnień przeszła mi przed oczami. Przejechałem po raz pierwszy, delikatna kreska, potem kolejna. Czułem pieczenie i to uczucie jakby emocje wyparowały, był tylko ból... - Leo, Charlie dzwoni - usłyszałem głos mamy z dołu. - Charlie - szepnąłem - Fanki, moje księżniczki - ostrze wypadło mi z ręki. Co ja zrobiłem?... - Leo? - ponownie dotarł do mnie głos mamy - Leondre? - chyba była już w pokoju. Ona...Ona się załamie. Co ja zrobiłem? - Synku - mama otworzyła drzwi od łazienki - Boże, co ty zrobiłeś? - zakryła usta dłonią i podbiegła do mnie. Z oczy leciały jej łzy. - Mamo ja nie chciałem... - szepnąłem cicho, a po moich nadgarstkach nadal spływała ciemnoczerwona ciecz.
- Jak to nie chciałeś?! Leo, błagam Cię, dlaczego... - szlochała.
- Mamo, nie płacz... Ja naprawdę nie chciałem, to był odruch - byłem załamy tym, co sam mówiłem. Odruch. Zryta psychika, zniszczona do końca.
- Chodź, dalej - pomogła mi wstać i pobiegła po opatrunki.
- Czym zawiniłem...Księżniczko, dlaczego mi na to pozwalasz?...
- Leo? - mama wróciła - Będzie trochę szczypało... - zerknęła z obrzydzeniem na rany. Zacisnąłem zęby i poczułem straszny ból. Woda utleniona jakby wyżerała mi rękę - Jest aż tak źle?
- Jest tragicznie... Mamo, nie radzę już sobie - płakałem.
- Błagam Cię, synku... - wtuliła się we mnie. Po chwili postawiła mnie do pionu i chwyciła za ramiona - Nie rób tak już nigdy, przenigdy, dobrze? Ja już sama nie wiem, jak ci pomóc... Wszystkim jest trudno, ale musimy dać sobie z tym radę, nie ma innego wyboru... Rozumiesz?
- Rozumiem, przepraszam... - żałowałem, strasznie żałowałem.
- Po prostu nie wracajmy do tego, dobrze? - upewniła się i owinęła mi rękę bandażem.
- Dobrze... Co z Charliem? - spytałem.
- Dzwonił - wyszła na chwilę po telefon - Oddzwoń do niego - próbowała się uśmiechnąć i podała mi przedmiot. Wyszukałem kontakt i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Blondyn od razu odebrał.
- Halo?
- Tak? - odezwałem się.
- Płakałeś? - spytał prosto z mostu, słysząc mój niepewny głos.
- Tak... Ale już jest oki - odpowiedziałem.
- Jesteś w domu?
- Jestem, mówię, wszystko okej...
- Słyszę, że nie jest okej - nadal się upierał - Widzimy się jutro, tak?
- Jutro? - zdziwiłem się.
- Idziesz do szkoły?
- Nie - stwierdziłem, a on się jedynie zaśmiał.
- Ja nie mam wyboru - westchnął - Edi chce koniecznie iść - dodał.
- Oki
- Leo nooo - przeciągnął już wkurzony.
- No co?
- Ogarnij się... Po prostu się ogarnij, bo nawet nasze rozmowy są sztywne... Kończę, pa - pożegnał się. Brawo Leo, strać wszystkich bliskich...Gratuluję... Marzyłem teraz tylko o tym, aby zasnąć i przeczekać to wszystko. Wspominałem ten moment, w którym dowiedziałem się o jej życiu. O tym, że się cięła... Niepotrzebnie popełniłem ten sam błąd...
~~*~~
Po długim szukaniu znalazłem ją siedzącą na parapecie. Podszedłem do niej. Brunetka spojrzała na mnie po czym zerwała się do ucieczki. ...Zajebiście... Zacząłem ją gonić. Zobaczyłem w jej rękach coś srebrnego. Przyśpieszyłem. ...Cholera, jak na laske szybka jest...Wreszcie ją dogoniłem. Złapałem w talii i odwróciłem.
- Czego chcesz? - zapytała, próbując powstrzymać się od łez.
- Płakałaś? - zapytałem.
- Może... nic ci do tego. - przewróciła oczami.
- Masz ładne oczy. - uśmiechnąłem się biorąc ją za ręce. Jej dłoń była jakaś taka wilgotna. Spuściłem wzrok na ręce Majki. To nie był pot, ani woda - to była krew. Z jej drugiej dłoni wyleciała żyletka.
- Co to ma być? Edi mówiła, że z tym skończyłaś. - wściekłem się.
- Więc ci powiedziała... - zaczęła Maja.
- Nie zmieniaj tematu. Tylko odpowiedz... Czemu? - zaszkliły mi się oczy.
- Wyjaśnię Ci... Daj mi chwilę. - mówiła próbując zatamować krew z dłoni.
- Zacznij tłumaczyć, a ja zaniosę cię do mojego pokoju i zrobię ci opatrunek.
- Dobrze... Bo widzisz... Ja nie chciałam sobie nic robić. Ja tak mam, że jak jestem smutna, to idę w miejsce odosobnienia... - przerwałem jej.
- Czyli parapet? - upewniłem się.
- Tak. Zawsze, gdy tak siedzę na jakimś parapecie wyciągam żyletkę z portfela. Nawet Edi o tym nie wie... Ale nie chcę sobie nic zrobić. Ja ją tylko dotykam i odkładam z powrotem. Już od dawna nic sobie nie robię.
- A jak wytłumaczysz to? - doszliśmy już położyłem Majke i wskazałem na rane.
- To był przypadek. Wystraszyłam się ciebie i zaczęłam uciekać.- Ale dlaczego? Nie mogłaś mi tego spokojnie wyjaśnić? - zapytałem otwierając jej drzwi od mojego pokoju.
- Nie. Bo bałam się, że weźmiesz mnie za idiotkę i... - przerwałem jej.
- Dobra teraz umyję ci ranę wodą utlenioną i obwiążę bandażem. - zgrabnie wykonałem te czynności.
- Auu! - Maja krzyknęła. - To szczypie. - przytuliłem ją.
- Już po wszystkim. - uśmiechnąłem się. - A teraz porozmawiasz ze mną?...
- Czego chcesz? - zapytała, próbując powstrzymać się od łez.
- Płakałaś? - zapytałem.
- Może... nic ci do tego. - przewróciła oczami.
- Masz ładne oczy. - uśmiechnąłem się biorąc ją za ręce. Jej dłoń była jakaś taka wilgotna. Spuściłem wzrok na ręce Majki. To nie był pot, ani woda - to była krew. Z jej drugiej dłoni wyleciała żyletka.
- Co to ma być? Edi mówiła, że z tym skończyłaś. - wściekłem się.
- Więc ci powiedziała... - zaczęła Maja.
- Nie zmieniaj tematu. Tylko odpowiedz... Czemu? - zaszkliły mi się oczy.
- Wyjaśnię Ci... Daj mi chwilę. - mówiła próbując zatamować krew z dłoni.
- Zacznij tłumaczyć, a ja zaniosę cię do mojego pokoju i zrobię ci opatrunek.
- Dobrze... Bo widzisz... Ja nie chciałam sobie nic robić. Ja tak mam, że jak jestem smutna, to idę w miejsce odosobnienia... - przerwałem jej.
- Czyli parapet? - upewniłem się.
- Tak. Zawsze, gdy tak siedzę na jakimś parapecie wyciągam żyletkę z portfela. Nawet Edi o tym nie wie... Ale nie chcę sobie nic zrobić. Ja ją tylko dotykam i odkładam z powrotem. Już od dawna nic sobie nie robię.
- A jak wytłumaczysz to? - doszliśmy już położyłem Majke i wskazałem na rane.
- To był przypadek. Wystraszyłam się ciebie i zaczęłam uciekać.- Ale dlaczego? Nie mogłaś mi tego spokojnie wyjaśnić? - zapytałem otwierając jej drzwi od mojego pokoju.
- Nie. Bo bałam się, że weźmiesz mnie za idiotkę i... - przerwałem jej.
- Dobra teraz umyję ci ranę wodą utlenioną i obwiążę bandażem. - zgrabnie wykonałem te czynności.
- Auu! - Maja krzyknęła. - To szczypie. - przytuliłem ją.
- Już po wszystkim. - uśmiechnąłem się. - A teraz porozmawiasz ze mną?...
~~*~~
- Leo - mama ponownie do mnie podeszła - Co ze spotkaniem z fankami jutro?
- Pójdę tam, mamo - westchnąłem.
- Leo, na pewno?
- Tak - wymusiłem uśmiech - Dam radę - dodałem.
- Leondre, wiesz, że wszyscy chcą twojego szczęścia?
- Wiem, a najszczęśliwszy jestem przy moich księżniczkach. Królewna odeszła, ale dla nich muszę być silny - zaszkliły mi się oczy.
- Teraz to one będą wspierać ciebie, zobaczysz - pogłaskała mnie po głowie.
- Dziękuję mamo - przytuliłem ją - Wiesz, boję się, że stracę wszystkich.
- Nikogo nie stracisz, skarbie, o czym ty mówisz? - zdziwiła się.
- Nie wiem, po prostu to co się ze mną dzieje, nie jest normalne...
- Straciłeś osobę, którą kochasz, więc wiadomo, że cierpisz. Przecież Charlie jest przy tobie
- Kazał mi się ogarnąć - westchnąłem.
- Porozmawiaj z nim i powiedz, że potrzebujesz czasu. Przecież jesteście jak bracia
- Myślisz, że zrozumie?
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się.
- Dziękuje mamo. Pójdę do siebie - stwierdziłem.
- Nie, Leo ja najpierw tam posprzątam, a ty idź usiądź na kanapę - posłała mi ciepły uśmiech.
- No dobrze - wykonałem jej polecenia, a ona wyszła.
~Charlie:
Martwię się o Leo... i to bardzo. Był jakiś... Dziwny. Jakby bał się czegoś, lub coś ukrywał. Muszę dowiedzieć się o co chodzi...
- Charlie? - spytała siostra z uśmiechem - Wszystko oki?
- Tak, Brooke, wszystko oki - uśmiechnąłem się do niej i wziąłem ją na ręce - Idź spać młoda, to nie godzina dla Ciebie - stwierdziłem, a ona się zaśmiała. Odłożyłem ją na ziemię.
- Dobranoc - posłała mi buziaka i pobiegła do siebie. To urocze... Zdjąłem koszulkę i położyłem się do łóżka. Myślałem jeszcze chwilę o Edi i zamknąłem oczy. Po chwili zasnąłem.
~~*~~
~Leondre:
Obudziłem się na kanapie. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem... Rozejrzałem się po pokoju, po czym podszedłem do szafy. Wyjąłem z niej ubrania i poszedłem do łazienki się przebrać. Spojrzałem na swoją rękę. Odwinąłem bandaż. Syknąłem z bólu. Opłukałem ranę pod zimną wodą i opatrzyłem ją na nowo, już sam. Nie wiem, jak mogłem to zrobić, po prostu nie wiem... Opłukałem twarz wodą i otrząsnąłem się. Westchnąłem i wyszedłem. Zszedłem na dół, a mama się uśmiechnęła.
- Hej Leo - przywitała się - Już lepiej? Zmieniłeś opatrunek... - spojrzała na moją rękę, którą od razu schowałem.
- Lepiej... - odpowiedziałem ze smutkiem i usiadłem przy stole. Brunetka podała śniadanie, które zjedliśmy w ciszy. Już miałem wrócić do siebie, ale mi przerwała.
- Uśmiechnij się, Leondre - posłała mi ciepły uśmiech - Będzie dobrze
- Wiem, mamo... - stwierdziłem i wróciłem na górę. Podniosłem telefon i od razu wybrałem numer do Charlsa. Trzeba to wyjaśnić...
- Halo? - odezwał się zaspanym głosem.
- Cześć... Charlie musimy pogadać - westchnąłem.
- Tak teraz?
- Lepiej jak najszybciej, ale jeśli nie masz czasu to
- Nie - przerwał mi - Mam czas. I przepraszam za wczoraj. Powinienem Cię wspierać, a nie wyjeżdżać z czymś takim - dodał ze skruchą.
- Nie masz za co... To kiedy będziesz? - spytałem.
- Będę od razu po szkole i wtedy już zostanę oki? I pojedziemy na podpisywanie.
- Nie ma problemy. Dzięki stary...
- Nie dziękuj. Cześć
- Pa - rozłączyłem się i położyłem telefon na szafce. Tylko jak ja mam mu to powiedzieć? Przecież... On uzna mnie za idiote, który chciał targnąć się na własne życie. On zawsze jest tym bardziej poukładanym, dającym radę. Niby cichym, ale silnym. Nie zawsze na takiego wyglądał, ale znam go na tyle długo, że już zdążyłem to zauważyć. Daje radę ze wszystkim, to ja jestem tym dzieciakiem załamującym się po kontach, którego on podnosi.
- Leo, coś się stało? - przestraszyła się mama.
- Rozmawiałem z Charliem - westchnąłem.
- Powiedziałeś mu?
- Nie, ale powiem - spojrzałem na jej twarz - Mamo, ty płakałaś?
- Nie, synku - uśmiechnęła się sztucznie.
- Mamo... - przytuliła mnie.
- Nie rób nigdy czegoś takiego - szepnęła.
- Mamo, przepraszam...
~Edyta:
Otworzyłam oczy i przewróciłam się na drugi bok. Nie miałam ochoty wstawać, ale chyba nie posiadałam możliwości wyboru... Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. Pierwszy dzień bez niej, ygh... Wstałam i otworzyłam okno. Zimne powietrze powoli wdzierało się do mojego pokoju. Śnieg już topniał, chociaż jeszcze nie ma świąt. Zza chmur dało się ujrzeć słońce, chociaż znając Anglię i tak będzie dzisiaj padało. Podeszłam do szafy, chwilę zastanawiając się nad tym, co ubrać. Kiedy już wybrałam, weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w wybrane ciuchy i nałożyłam delikatny makijaż.
Outfit Edi |
Spojrzałam na zegarek, wskazujący godzinę siódmą. Zerknęłam jeszcze w lustro, uśmiechnęłam sama do siebie i wyszłam. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, w tym laptopa i MP3, po czym zbiegłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanie do szkoły, bo nie było już czasu na jedzenie. Wyszłam z domu i po chwili byłam już na przystanku. Rozglądałam się wokół siebie. Czułam dotyk samotności, jednak nadal miałam nadzieję na świadomy powrót do rzeczywistości...
~~*~~
Dojechałam na miejsce. Weszłam do szkoły, a już na wejściu wszystkie twarze obróciły się w moją stronę. Przytłoczyło mnie to, ale szłam dalej. Usiadłam pod swoją klasą i wyciągnęłam laptopa. Jestem dużo przed czasem. Napisałam do Charliego na facebook'u i włączyłam muzykę, wcześniej podłączając słuchawki. W pewnym momencie grupa dziewczyn i kilku chłopaków podeszła do mnie z uśmiechem, a ja jedynie spytałam przerażona.
- Co... Coś się stało?
- To ty dostałaś złoty guzik w BGT, co nie? - odpowiedziała rozentuzjazmowana ruda.
- Noo... tak, a co?
- Zaśpiewasz nam coś? - spytała kolejna dziewczyna za nią. Wokół zbierało się coraz więcej ludzi, a ja pragnęłam zobaczyć w tym tłumie jedynie Charlsa.
- Ja... Przepraszam, ale jestem teraz zajęta - stwierdziłam niepewnie.
- Oki, ale potem to zrobisz, prawda?
- Tak, jasne - odpowiedziałam szybko zbierając swoje rzeczy i odchodząc. Nie byłam na to gotowa. Szłam przed siebie nie zważając na gapiących się ludzi. Po chwili znalazłam się w części szkoły w której uczy się Charlie. Zaczęłam szukać go wzrokiem, jednak nigdzie go nie było. Szłam dalej, aż ktoś zatrzymał mnie przytrzymując w talii.
- Dzień dobry księżniczko - szepnął chłopak.
- Dzień dobry - odwróciłam się wtulając się w niego mocno. Uniósł mój podbródek i złączył nasze usta.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, tylko...
- Tylko?
- Wiesz jak siedziałam pod ścianą podeszło do mnie kilka osób... Pytały o BGT i złoty przycisk, a potem poprosili, żebym zaśpiewała - wytłumaczyłam mu w skrócie.
- A co ty na to?
- Skłamałam, że jestem zajęta i przyszłam tu - wzruszyłam ramionami.
- Oj Edyta - pokręcił głową.
- No co? - uniosłam brwi.
- Zaśpiewasz dla nich jeszcze - pocałował mnie w policzek.
- Raczej nie - wybuchłam śmiechem.
- Oj tak - pociągnął mnie za rękę.
- Charlie co ty kombinujesz?
- Zaśpiewasz, i tyle - zaśmiał się. Trzymał mnie za rękę i razem szliśmy przez przepełniony korytarz. Wszyscy się do mnie uśmiechali, a ja kompletnie nie wiedziałam, jak mam reagować. W pewnym momencie Charlie się zatrzymał, a ja ujrzałam przed sobą pianino.
- Grasz? Grasz - ponownie się zaśmiał, a ja usiadłam przy instrumencie. Blondyn wybiegł na chwilę z auli. W tym czasie zaczęłam grać. "Say something" było pierwszą piosenką, która przyszła mi na myśl. Po chwili wrócił z gromadą ludzi, którzy bacznie przyglądali się moim ruchom. Stanął obok pianina i zaczął śpiewać. Dołączyłam do niego. Z każdą sekundą zbierało się coraz więcej ludzi. Przytłaczało mnie to, jednak starałam się w całości oddać muzyce. Gdzieś w oddali ujrzałam Katy z ... Natally? Zamykam oczy. Gdy słowa nabierają nowego znaczenia...
"And I am feeling so small.
It was over my head
I know nothing at all.
And I will stumble and fall.
I'm still learning to love
Just starting to crawl."
It was over my head
I know nothing at all.
And I will stumble and fall.
I'm still learning to love
Just starting to crawl."
Po moim policzku spłynęła łza, a w tłumie było słychać ciche "Aww". Kiedy skończyliśmy, otworzyłam oczy. Usłyszałam brawa i piski, na co się zaśmiałam. Otarłam policzek i wstałam do Charlsa, aby go przytulić. Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas.
- Wiedziałem, że zaśpiewasz - stwierdził blondas i puścił mi oczko, na co pokazałam mu język ze śmiechem.
- Spadam na lekcje, deklu - zaśmiałam się.
- Do potem księżniczko - pocałował mnie w policzek i ruszyliśmy w przeciwne strony.
~~*~~
Właśnie wychodziłam z sali, kiedy natknęłam się na nowe przyjaciółeczki. Natally i Katy zmierzały w moim kierunku. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na nie z nienawiścią. Przystanęły przy mnie i zmierzyły wzrokiem.
Właśnie wychodziłam z sali, kiedy natknęłam się na nowe przyjaciółeczki. Natally i Katy zmierzały w moim kierunku. Oparłam się o ścianę i spojrzałam na nie z nienawiścią. Przystanęły przy mnie i zmierzyły wzrokiem.
- Co się gapicie? - w końcu nie wytrzymałam.
- Oo ofiara dostała skrzydeł? - zaśmiała się szyderczo Natally.
- A tą drugą gdzie masz? - dodała Katy.
- Pewnie nie przyszła, bo jej życie jest aż tak do kitu? - zaczęły się wyśmiewać, a ja miałam łzy w oczach.
- No tak... Brak talentu
- Chłopaka - w tym momencie obie wybuchły śmiechem.
- No i dodatkowo - zaczęła Kate - Jej siostra to takie zero... Tak, o ciebie chodzi - w tym momencie moja dłoń wylądowała na jej policzku - Przesadziłaś - wycedziła przez zęby i już się zamachnęła. Przymknęłam oczy, ale nie poczułam bólu. Ponownie je uchyliłam i zobaczyłam Charliego. Trzymał rękę Katy. Spojrzałam na niego ze wstydem. Wyswobodziłam się spod ściany i uciekłam. Wybiegłam ze szkoły i ukryłam się za nią. W tym momencie żałowałam, że przyszłam do szkoły. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Aniołku czemu no? - wbiłam sobie paznokcie w skórę zanosząc się spazmatycznym płaczem - No dlaczego?! - po wykrzyczeniu tych słów usłyszałam kroki. Skuliłam się bardziej i czekałam - Edi... - zawołał cicho Charlie.
- Co? - wyszlochałam, a on mnie przytulił.
- Nie płacz skarbie - wyszeptał.
- Dziękuję... - łzy lały się już strumieniem po mojej twarzy.
- Nikt nie może Cię bić, miśka...
- A ja mogę bić innych? Cholera, nie! - odwróciłam się w jego stronę - Brzydzę się sobą! Nienawidzę siebie, nie wiem, jak mogłam ją uderzyć - mój głos się załamał.
- Nie miałaś wy...
- Miałam i to spory wybór - przerwałam mu - Idź stąd i zostaw mnie samą, bo tak już powinno być... Nie zasługuję na Ciebie Charls, idź...
- Edi, ale...
- Idź stąd! - rozkazałam, zanosząc się płaczem, a on poszedł. Zostawił mnie tak, jak chciałam. Wyciągnęłam z torebki słuchawki i MP3.
- Kaulitz... Opuściłam Cię, wiem o tym... Przepraszam, nie tak powinna się zachować Alien... - wyszeptałam w emocjach. Włączyłam pierwszą poznaną przeze mnie balladę chłopaków. "Rette mich"... Uratuj mnie. Przyjdź i uratuj mnie... Wsłuchiwałam się w każdą zagraną nutę. Szarpnięcia strun gitary elektrycznej. Głębokie dźwięki basu. Delikatnie wygrywająca perkusja. I ten głos, błagający o pomoc. Przetarłam twarz, ale łzy nadal napływały. Marzyłam, aby do niej dołączyć. Brak sił do samej siebie...
"Zum ersten Mal alleine in unserem Versteck
Ich seh noch unsere Namen an der Wand
Und wisch' sie wieder weg
Ich wollt' dir alles anvertrauen
Warum bist du abgehauen?
Komm zurück - nimm mich mit
Komm und rette mich - ich verbrenne innerlich
Komm und rette mich - ich schaff's nicht ohne dich
Komm und rette mich - rette mich - rette mich"*
- Blondasku? - spytałam, powoli zbliżając się do niego.
- Księżniczko? - obrócił się w moją stronę z uśmiechem.
- Idziemy?
- Jasne - odparł i skierowaliśmy się na przystanek autobusowy.
~Charlie:Odprowadziłem Edyte na przystanek. Usiedliśmy na stojącej tam ławeczce. Od razu przytuliłem dziewczynę. - Edi nie przejmuj się tym wszystkim - To nie takie proste - westchnęła. - Co się tam w ogóle stało? - spytałem niepewnie, a jej zaszkliły się oczy. - One obrażały Majkę. A potem dodały, że ma, a w sumie to miała do dupy siostrę - rozpłakała się. - Kochanie, nie przejmuj się już - złożyłem pocałunek na jej czole - Jesteś moją księżniczką, to nie twoja wina, że Ci na chwilę korona spadła - na moje słowa zaśmiała się nieznacznie. - Czasami jesteś uroczy - cmoknęła mnie w policzek. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, aż nie przyjechał jej autobus. Wstała i przysunęła się do mnie. - To do jutra kochanie - złączyłem nasze usta. - Do jutra - przytuliła mnie jeszcze i wsiadła do autobusu. Pomachała na pożegnanie i odjechała, a ja wybrałem numer do mamy. - Halo? - Cześć mamuś. Przyjedziesz po mnie na przystanek koło szkoły i zawieziesz do Leo? - spytałem. - No dobrze. Zaraz będę - zgodziła się. - To czekam - przerwałem połączenie i usiadłem. Pomyślałem o Majce. Chyba pierwszy raz mam chwilę, by tak poprostu to przemyśleć. Ona... W sumie nie wiem, jak ocenić nasze relacje, ale brakuje mi jej. Zawsze była taka uśmiechnięta obok Leo... Bez niej nie jest tak jak powinno, po prostu ona powinna być obok nas, być z nami. Mimo, że nie mieliśmy najlepszego kontaktu, nigdy nie myślałem, że mogłaby nas zostawić... Bardziej bałem się o Edi, zresztą nadal się boję...Ygh. Bez niej nigdy nie będzie normalnie... Rozmyślałem tak, gdy wreszcie podjechała mama. Wsiadłem do samochodu i ruszyliśmy w stronę Port Talbot.
~~*~~
- Dziękuję mamo, do potem - uśmiechnąłem się.
- Nie ma za co, synku. Baw się dobrze - puściła mi oczko i odjechała, a ja zapukałem do drzwi pani Lee. Po chwili otworzyła.
- Dzień dobry, Jest Leo? - spytałem.
- Jasne, wejdź na górę - uśmiechnęła się, a ja wbiegłem po schodach na piętro. Wszedłem do pokoju bruneta. Odwrócił się w moją stronę i zaśmiał.
- Hejka, a ty co bez pukania?
- Bywa - parsknąłem śmiechem i skoczyłem na łóżko - Już trochę lepiej?
- Jest oki - westchnął i skierował wzrok na swoją rękę. Pewien czas wpatrywałem się w zabandażowany nadgarstek chłopaka, po czym zdałem sobie sprawę, co się stało.
- Leo, coś ty zrobił?! - wyjechałem prosto z mostu.
- Miałem ci o tym powiedzieć, ale... Nie wiedziałem jak, Charlie, przepraszam... - odpowiedział załamany.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- To był impuls...
- Leondre, jaki impuls?! Nie wiesz, że tak nie można... - złapałem się za głowę, a brunet opuścił głowę na dół.
- Wiem, ja wiem... Tylko to był odruch... Jestem idiotą, Charlie, wiem o tym...
- Nie rób tak więcej, dobrze? - spytałem, nie wiedząc już, co powiedzieć.
- Oki... Możemy zmienić temat? - odparł z nadzieją Leo.
- Już raczej nie mamy czasu, podpisywanie - uśmiechnąłem się delikatnie, co odwzajemnił.
- Leo, Charlie, jedziemy! - dało się usłyszeć wołanie pani Victorii.
- O wilku mowa - zaśmiał się chłopak - Dobra, chodź - zarządził i razem zeszliśmy na dół. Weszliśmy do samochodu i już byliśmy w drodze do centrum miasta.
~Leondre:
Całą drogę rozmawialiśmy. Charlie nie wracał do tematu, co bardzo mi pasowało. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Przed budynkiem stało już mnóstwo fanek. Wysiedliśmy z samochodu, a one dosłownie rzuciły się na nas. Ich szczęście...To, jak bardzo cieszyły się z tego, że mogą nas przytulić - dodawało mi siły. Niestety po kilku minutach musieliśmy wejść do środka. Zajęliśmy swoje miejsca, a one zaczęły do nas podchodzić.
~2 godziny później~
Podpisywanie dobiegło już końca. Charlie dzwonił właśnie po swoją mamę, a ja stałem oparty o stolik. Wpatrywałem się w telefon, gdy usłyszałem krzyk.
- Leo - blondwłosa dziewczyna wpadła mi w ramiona.
- Jest już po - zaczął ochroniarz, ale dałem mu znak, że jest w porządku.
- Hej księżniczko. Jak masz na imię? - pocałowałem ją w czoło.
- Hej. Nikola - uśmiechnęła się. W tym momencie podwinąłem do góry rękawy koszuli. Blondynka przeraziła się.
- Coś się stało? Źle się czujesz? - spytałem ze strachem.
- Co to jest? - wskazała na moje zabandażowane nadgarstki.
- Yy...
~~*~~
No i jest!
Po miesiącu smutków, braku motywacji, braku sił do życia...
W końcu się udało i mam to, co chciałam osiągnąć x
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie, misie <3
I co w sumie chcę jeszcze napisać ...
Niedługo koniec :')
Mam nadzieję, że mimo to, będziecie ze mną do końca i będziecie to przeżywać tak, jak ja <3
Oczywiście, dziękuję mojej Mai, u której też na dniach powinien pojawić się rozdział x Kocham Cię skarbie <3 !
Miłego wieczoru misie x ilyaxx
Enjoy.^^
~~*~~
*"Pierwszy raz sam w naszej kryjówce
Widzę jeszcze nasze imiona na ścianie
i zmazuje je znowu
Chciałem Ci wszystko powierzyć
Dlaczego uciekłeś
Wróć- weź mnie ze sobą
Przyjdź i uratuj mnie- spalam się w sobie
Przyjdź i uratuj mnie- nic mi się nie uda bez Ciebie
Przyjdź i uratuj mnie- uratuj mnie- uratuj mnie"
~~*~~
~~*~~
JA PIERDOLE!!!
OdpowiedzUsuńZabiję Cię kiedyś za te końcówki!
Po prostu foch 4 ever xD
P.S. Po tym opowiadaniu będziesz jeszcze pisać ?
Ja i Maja będziemy prowadziły już oficjalnie wspólnego bloga :) <3
UsuńNie mogę się doczekać Waszego wspólnego bloga! Dwie dziewczyny, które prowadzą najlepsze blogi, bd pisać razem ❤❤❤
UsuńJeny ❤ Znowu płakałam czytając rozdział. Jest genialny❤ Masz talent. Jestem ciekawa jak Leo wybrnie z tej sytuacji. To smutne że tak tęskni za Majką że aż rozbił lustro i pociął się odłamkiem szkła. :( Nie będę się więcej rozpisywać bo rozryczę się jeszcze bardziej. Wiedz poprostu że rozdział mi się podoba zresztą jak wszystkie i nie mogę doczekać się następnego ❤
OdpowiedzUsuńP.S. W wolnej chwili zapraszam do mnie :)
http://illbemissingyoubam.blogspot.com/?m=1
No więc tak x Siedzę teraz cała zapłakana ponieważ ja, jako wrażliwa i bardzo przeżywająca wszystko osoba przepłakałam prawie cały. Przez śmierć Majki wszystko zaczęło się walić. Oni mają prawo być szczęśliwi, ale akurat teraz jest to szczególnie trudne. Ona była dla nich na prawdę ważna, taki anioł stróż. Ale to nie była ich wina, że aniołek stracił skrzydła i upadł. Ona sobie nie radziła. To wszystko powoli sprawiało, że traciła siłę, do walki i do życia. Jej oczy powoli się zamykały, serce zwalniało, wszystko traciło sens. Cóż, miała dosyć. Zabiła się... Zostawiła list, zaplanowała to... Walczyła, ale ile można wytrzymać? Nigdy nie wie się, co poradzić z tym krzykiem, co odzywa się w nas samych. Czasami trudno zachować się należycie, zwłaszcza gdy ciśnienie przeszywa cię niczym błyskawica. Miała przed sobą całe życie, odnalazła miłość, przyjaźń... Ale to nie jest jej wina, że się pogubiła...
OdpowiedzUsuńLeo idzie w rzędzie tuż za nią. Nie radzi sobie z jej odejściem, ten ból powraca. Choćby na chwile zapomniał, wspomnienia na to nie pozwolą. Ból wyżera go od środka, powoduje, że nie panuje nad sobą. Znienawidził się przez jej cierpienie. Była i jest dla niego wszystkim, obwinia i obwiniać się będzie o jej odejście. Ta miłość, choć czasem trudna, zawsze dawała im poczucie bezpieczeństwa. Przez chwilę niepewności została zagłuszona. Oboje płakali, lecz to jej łzy szybciej ściągnęły ją na dno. Oboje ranili siebie nawzajem. W końcu ona zraniła samą siebie. Ostrzem, którego nie chciała używać. Jego nienawiść do samego siebie również przysporzyła mu wiele fizycznego cierpienia. Stłukł lustro, nie czuł bólu fizycznego. Jego psychika została nadszarpnięta, oczy wylały wiele łez, ręce raniły same siebie.
Edi też bardzo to przeżywa. Chce jak najszybciej wrócić do siebie, pogodzić się ze stratą siostry, lecz to nie jest takie łatwe. Każdy jest w stanie wyprowadzić ją z równowagi, nie potrafi sobie z tym poradzić. Broni siebie i swoją zmarłą siostrę przed osobami, chcącymi ściągnąć ją na dół. Ale nie każdy jest w stanie to wytrzymać. Uderzyła ją, nie widzi dla siebie usprawiedliwienia. Wstydziła się tego przed Charliem. Czuje, że zrobiła źle. Charlie obronił ją przed tym samym. Jest cudownych chłopakiem, potrafi zawalczyć o nią, o jej dobro. ♥
No więc, jak już wspomniałam, przeryczałam cały rozdział T-T śmierć Majki zmieniła tak wiele... Chciałabym, żeby było jak dawniej :( Czekam na następny ♥♥
Jejku, jak zawsze perf ... <3 Ily <3 Dziękuję Ci za ten komentarz i cieszę się, że się podoba <3
UsuńHej <3
OdpowiedzUsuńJejku jak ja dawno tu nie zaglądałam x
Rozdział: umfffff. Jest świetny, genialny i po prostu yfngjghkgk. Straaasznie mi było przykro go czytając, bo jedna z moich ulubionych bohaterek umarła, popełniła samobójstwo. Ten rozdział był strasznie przygnębiający, ale nadal genialny. xx Z niecierpliwością czekam na kolejny xx
ENJOY :3
Tylko płakać. Ale ta końcówka to po prostu udusze :P
OdpowiedzUsuńPowodzonka przy nexcie:)
Cysiu, to było przepiękne... Ostatnio tak ryczałam, kiedy czytałam rozdział Majki. Wy... Jesteście niesamowite! Dziękuję - tyle jestem w stanie powiedzieć❤ Kocham Cię miśka❤❤❤
OdpowiedzUsuńSorry z tym fb, ale wszystko się skomplikowało. Jak chcesz popisać, to Gmail❤ Mam pomysł...
Twoja SIS#3
Cysiu, to było przepiękne... Ostatnio tak ryczałam, kiedy czytałam rozdział Majki. Wy... Jesteście niesamowite! Dziękuję - tyle jestem w stanie powiedzieć❤ Kocham Cię miśka❤❤❤
OdpowiedzUsuńSorry z tym fb, ale wszystko się skomplikowało. Jak chcesz popisać, to Gmail❤ Mam pomysł...
Twoja SIS#3
Kiedy next? Powinnaś pisać a nie na radiu ciągle siedzisz😂😂 Nie no i tak cię kocham❤ Ale dodaj szybko następny, bo nie mogę się już doczekać ❤❤
OdpowiedzUsuń