PAMIĘTAJCIE O KOMENTOWANIU! KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ! ♥ MIŁEGO CZYTANIA ♥
The Band Perry - "If I Die Young" ~ klik♥Wiadomo już coś? - pytałam co kilka minut, praktycznie dławiąc się łzami.
- Jeszcze nie... - stwierdziła wyczerpana pani Diana - Edyta, będzie dobrze, już nie raz zdarzało jej się wyjść na cały dzień...Znajdzie się - pocieszała mnie.
- Tylko zawsze była wtedy przy mnie, a teraz nawet nie wiemy gdzie jest!... - krzyczałam przez łzy. Po chwili chłopcy wrócili z poszukiwań z nieciekawymi wyrazami twarzy i usiedli obok mnie. Bez słowa wtuliłam się w Charliego, a Leo złapał mnie za rękę.
- Nic jej nie jest, jest naprawdę silna, wiem o tym... - stwierdził załamany brunet i spuścił wzrok.
- On dobrze mówi, naprawdę, nie możesz się tak martwić... - dopowiedział blondas i poczochrał mi włosy. Od tego momentu siedzieliśmy w ciszy, którą zaburzył jedynie jeden dzwonek. Telefon mamy Majki daje o sobie znać.
- Halo?... Gdzie?! - usłyszałam jej głos zza ściany, niestety nic nie zrozumiałam z rozmowy. Dało się usłyszeć jej cichy jęk i stukanie paznokci o blat. Kiedy się rozłączyła, z płaczem przybiegła do pokoju i próbując się opanować, pokazywała, że mamy wstać.
- Chodźcie do samochodu, jedziemy... - wydusiła cicho. Nie wiedzieliśmy, co się stało. Pobiegła do auta, a my za nią.
- O co chodzi? - spytałam przerażona.
- Musimy wracać... - odparła nadal płacząc.
- Co?!
- Tak... - powiedziała, a my w ciszy czekaliśmy na dalszy przebieg wydarzeń. Już niedługo będziemy pewnie na miejscu...Teraz tylko zasnąć i obudzić się, już przy niej...~~*~~
Nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, ale okolica wydawała się dziwnie znajoma... Po chwili zorientowałam się, że kierujemy się do studia BGT.
- Po co tam jedziemy? Co z Majką? - spytałam, ale Pani Diana, tylko tępo wpatrywała się przed siebie. Wtuliłam się w Charlsa i zaczęłam płakać. Po chwili w końcu byliśmy na miejscu. Nie wiedziałam, czy mam wstawać. Świat wirował, a ja była zbyt słaba. W końcu Charlie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. - Zostańcie tu - rozkazała mama Majki. - Ale jak? - spytałam. - Zaczekaj i tyle - podniosła ton. - Nie...! Ja chce do Majki... - wyszlochałam, a ona spojrzała na mnie z wielkim smutkiem i z płaczem pobiegła w stronę drzwi. Chciałam biec za nią, ale Leo mnie zatrzymał. Razem z Charlsem mocno mnie do siebie przytulili...Mam złe przeczucia. Tak jakby jej się coś stało. To nie jest dobre uczucie. Jeśli jej coś jest, to ja tego nie przeżyję, w końcu to moja siostra. W tych dobrych i złych chwilach...Stojąc tak z chłopakami zauważyłam jakiegoś policjanta wchodzącego do środka...Czy czy może chodzić o Majkę? Jejku... W końcu nie wytrzymałam i wyrwałam się, aby pobiec w jego stronę. - Co z moją siostrą?! - wykrzyknęłam, biegnąc. - Jesteś z rodziny? - No, jestem siostrą...- skłamałam. - Twoja siostra...Ona nie żyje, przykro mi - odrzekł policjant i wszedł do środka.
- Co? Jak? Że coś ty powiedział?! - osłupiałam. Wpatrywałam się w szklane drzwi studia, a po moich policzkach ciekły łzy. Nie potrafiłam przyjąć tego do wiadomości. Moje serce biło coraz szybciej. Coraz bardziej uświadamiałam sobie to, co właśnie usłyszałam. Opadłam bezradnie na ziemię i wybuchnęłam płaczem. Wszystko co przeszłyśmy...To nagle zniknęło. Tego nie ma, nie powtórzy się. Nie ma jej... Chcąc wyładować emocje, uderzyłam z całej siły w betonowe podłoże. Jeden raz, po tym drugi, trzeci. Nic nie pomagało. W pewnym momencie z mojej ręki zaczęła cieknąć krew, a ja jedynie jęknęłam z bólu. Poczułam to. Stratę tak ważnej osoby. Jeszcze odpłacę za to wszystko...
- Edi?! EDI! - w moją stronę biegł Charlie. Uklęknął obok i spanikowany zaczął krzyczeć.
- Co ty robisz?! Co się stało, do cholery?! - nie wiedział, co ma robić. Chwycił mnie za obolałą rękę i zauważył krew - Jak tyś to...?! - spojrzał mi prosto w oczy. Zapłakane, czerwone, opuchnięte oczy - Edyta, co tu się odpieprza?! - nadal krzyczał. Wydałam z siebie cichy pisk i ponownie zaczęłam cicho szlochać - Dlaczego nic nie mówisz, Edi... - wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do samochodu.
- Charlie... - odezwałam się, tak naprawdę nie kojarząc tego, gdzie jestem. Przetarłam rozmazane oczy, a w mojej głowie znowu wszystko zaczęło się kręcić. Spuściłam wzrok na dół, a Charlie schylił się do mnie. Leo patrzył na nas jak wryty.
- Powiesz mi, o co chodzi?
- Majka ona... - znowu wybuchnęłam płaczem. - Co z Majką? - Leo spojrzał na mnie przerażony. - Majka nie żyje - wyszeptałam ledwo słyszalnie. - Co? - Nie żyje...Ona nie żyje! - powiedziałam tym razem dużo głośniej i z wielkim przerażeniem spojrzałam na Devriesa. Charlie również na niego spojrzał równocześnie mocno mnie przytulając. Blondyn był przerażony, widziałam to, jednak z Leo działo się coś gorszego... ~Leondre: Majka nie żyje...Te słowa jak mantra w mojej głowie. Czułem jak tracę oddech, jak bardzo trudno mi oddychać. Wszystko mnie bolało, ale tak naprawdę nie czułem zupełnie nic. Czułem się pusty, tak jakby Majka zabrała ze sobą wszystkie moje uczucia. Zabrała mi serce... - Leo - Charlie mną potrząsnął, a ja na niego spojrzałem - Przestań! - krzyknął. - Co..Coo? - To - chwycił moje dłonie, z których sączyła się krew. Nawet nie zorientowałem się, kiedy wbiłem sobie w nie paznokcie. Spojrzałem na szlochającą Edi i wtedy wszystko dotarło do mnie ze zdwojoną siłą. Wybuchnąłem płaczem i zacząłem krzyczeć, co czuję. - Leo - Charlie złapał mnie za ręce i przycisnął do siedzenia - Uspokój się - spojrzał na mnie przestraszony. - Ona nie żyje, ona nie żyje, nie żyje, Majka nie żyje!... - powtarzałem, szlochając. ~Charlie:
Próbowałem zachować spokój, ale w pewnym momencie wszystko runęło. Łzy nachodziły do moich oczu, jednak co chwilę je ocierałem. Chwyciłem się za głowę i próbowałem zrozumieć to, co się dzieje wokół mnie. Kiedy się odwróciłem, Edi przysunęła się do bruneta i mocno go przytuliła. Po chwili zastanowienia, dołączyłem do nich. Usiadłem obok i przytuliłem całą dwójkę. Tak siedzieliśmy, w otwartym samochodzie, w trójkę. Nas dwóch, a one?...One zawsze były dwie, teraz jednej zabrakło...
- Charlie... Nie płacz, ty nie możesz... - szepnęła Edyta i otarła łzy z mojego policzka, których już nie potrafiłem opanować.
- Nawet ja już nie potrafię...
- Zawsze to ty byłeś moją siłą... Teraz jesteśmy wszyscy bezradni... Nic nie poradzimy na tą jebaną śmierć... Ona przychodzi i zabiera nam bliskich. Nie myśli o ich życiu, o tym, co zostawiają... - wzięła głęboki oddech - Pamiętam, zawsze chciałam to zrobić... Chciałam umrzeć, nie zabierać innym powietrza, którym wszyscy oddychamy...
- Edyta, proszę Cię...
- ...I teraz już sama nie wiem, dlaczego śmierć musiała przyjść akurat po nią...
- Edi, nie mów tak - chwyciłem ją delikatnie za policzek.
- Powinna przyjść po mnie i pozbawić życia tą, która nie jest niczego warta...Pesymistkę, nie posiadającą zalet...A nie tą, która daje szczęście wszystkim wokół...
- Posłuchaj mnie... - wtrąciłem - Nie możesz tak mówić, rozumiesz? Nie możesz... Jesteś idealna. I-D-E-A-L-N-A. Nie możesz myśleć inaczej... Musisz żyć. Dla mnie, dla Leo, dla wszystkich wokół...Dla twoich fanów, dla BGT, po prostu dla życia... Tak naprawdę nie wiemy, co się stało z Mają, ale... - mój głos załamał się. Uciekałem wzrokiem i zdałem sobie sprawę z tego, że już nie uda mi się dokończyć tego, co chciałem powiedzieć. Po policzku spłynęło kilka kolejnych łez, które starłem i wychyliłem się w stronę blondynki. Objąłem ją, a ona nawet nie drgnęła. Przyglądała się szlochającemu Leo. Nie słuchał nikogo. Zamknął się, nic nie mówił. Zwyczajnie cicho płakał. Wiem, że bolało go to bardziej niż mnie. Pewnie tak bardzo, jak Edytę...
~Leo:
Chce być teraz z nią, z nią, dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego ona odeszła, zostawiła mnie samego, zostawiła. Zabrała jedynie moje serce, zabrała ze sobą, a mnie zostawiła. - "Your heart is my home" - szepnąłem w pustą przestrzeń. Łzy spływały mi po policzkach, czułem się pusty. Jakby ktoś zabrał mi duszę, a ciało zostawił na ziemi. Potrzebuję jej, zawsze potrzebowałem, bo jest dla mnie jak powietrze. - Była Leo - powiedziałem sam do siebie i od nowa to do mnie dotarło. Ale niestety boli tylko bardziej. Nie wiem, nic już nie wiem...Jak to się stało? ~Edyta: Wtuliłam się w Charliego nadal płacząc. Spojrzałam na Leo. Jego ciche łkanie przerodziło się w histeryczny płacz. - Leondre - wyswobodziłam się z objęcia Charlsa i przysunęłam się do bruneta - Leo, nie załamuj się, błagam. No odezwij się... - przytuliłam się do niego, a on ani drgnął, nadal płakał. - Charlie... - spojrzałam na blondyna przerażona i chciałam wstać, ale w tym momencie Leo wtulił się we mnie nadal płacząc. - Nie ma jej, Edi - szepnął. - Wiem. I dlatego najważniejsze jest to, że teraz mamy siebie nawzajem, braciszku - starłam łzy z jego policzków, a on nadal mocno mnie przytulał. Charlie wepchnął się koło nas i dołączył do uścisku. Teraz mamy siebie i to jest najważniejsze. Musimy być razem, tak blisko ,jak nigdy.
- Nie możemy zapomnieć, nigdy... Nie wybaczyłabym sobie tego, wiesz o tym - starałam się utrzymać swój uśmiech.
- Wiem... - odpowiedział, a my dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy pod domem, pociągnęłam Charliego za rękę i weszliśmy razem do środka. Za nami szedł brunet i Pani Diana. Kiedy chciałam wejść z blondynem na górę, Devries zatrzymał się i cicho westchnął.
- Leo? - obejrzałam się za chłopakiem.
- Hmm? - uniósł ciągle spuszczoną głowę do góry.
- Chodź z nami, nie będziesz tu przecież tak stał - powiedziałam, nadal próbując się uśmiechnąć. Wszedł z nami na górę, omijając jej pokój. Charls razem z nim. Ja jednak nie mogłam sobie podarować.
- Zaraz przyjdę - zakomunikowałam i weszłam do pokoju siostry. Ujrzałam biurko z napisanym listem. Zerknęłam na niego, ale wolałam schować go do kieszeni. Na ścianach wisiały nasze wspólne zdjęcia. Ze studia RYS, ze szkoły, ze wspólnych spotkań, kolonii, wycieczek, konkursów... Z pierwszego dnia w Anglii... Z początku naszej przygody. Wpatrywałam się w jej twarz. Ten cudowny uśmiech, zawsze taki ciepły wyraz twarzy. Wyróżniające się, azjatyckie oczka...
- Kochanie, dlaczego mi to zrobiłaś?... - spytałam, a po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy. Dzisiaj ich nie powstrzymuję, nie warto. Każde wspomnienie będzie przywoływać płacz, to jest normalne... Ważne, żeby pamiętać. Bo te wspomnienia nigdy nie znikną... Zrobiłam kilka następnych kroków. Jej komoda i szafa. Otwieram ją. Porozwalane ubrania, kosmetyki... Nic nowego, typowa Maja. Bałaganiara...W sumie, ja nie lepsza. Też zawsze mam bałagan, nawet częściej od niej... Zaczęłam składać jej rzeczy i układać na swoim miejscu. Skoro jej nie ma, wszystko musi być zrobione idealnie. Na pewno nie chciałaby, żeby już do końca panował tu nieład. Tym bardziej w kosmetykach... Powkładałam je do trzech kosmetyczek. Pozbierałam biżuterię, pochowałam buty. Zamknęłam szafki i ponownie przeszłam kawałek dalej. Jej okno, na którym zawsze siedziała, gdy była smutna. I... włączony laptop. Otwarty twitter...Zaczęłam czytać te wszystkie tweety, skierowane do mojej siostry...Pytania o to, co zrobiła Leo, pełno hejtów. Z każdym kolejnym zdaniem nie mogłam powstrzymać łez. Ludzie są okrutni, oceniają człowieka mimo tego, że go nie znają. Ten świat jest do niczego. Pełen nienawiści. Ludzie są zawistni, nie mają serca, a świat staje się jedną, wielką mieszaniną zła i bólu. I wtedy wszystko zaczęło mi się łączyć... Hejty, BGT... Czy ona mogła?... Szybko wyciągnęłam kartkę, która znalazłam na biurku i z wstrzymanym oddechem zaczęłam ją czytać.
"Cześć kochanie xx Jeśli to czytasz, znaczy, że mnie już nie ma, że udało mi się. Tylko błagam, nie płacz. Jesteś cudowną osobą i nie zasługujesz na łzy i smutek. Pewnie mnie teraz za to nienawidzisz..." - Wcale cię nie nienawidzę - przerwałam na chwile czytanie - Kocham Cię, tylko kurwa wróć do mnie - powiedziałam już przez łzy i czytałam dalej. "Byłaś dla mnie najlepszą siostrą. Mam nadzieję, że będą spotykać Cię tylko dobre rzeczy i wyjdzie Ci w BGT, bo mi nie wyjdzie... Nic mi w życiu nie wyjdzie. Tracę nawet Ciebie. Widzisz, nie umiem niczego docenić. Yghh, koniec o mnie. Chciałam się z tobą pożegnać. Kocham Cię słonko, zawsze będę z tobą, w twoim sercu, wiem to. One zawsze było dla mnie otwarte i mam nadzieje, że pozwolisz mi tam zostać. Będę nad tobą czuwać i nie pozwolę Ci upaść, a ty? Nie zapomnij o mnie, pamiętaj nasze wspólne chwilę i to wszystko, co przeżyłyśmy. Bądź szczęśliwa z Charliem i po prostu żyj najlepiej jak potrafisz, kochanie. I powiedz Leo, że go kocham, Najmocniej na świecie i przepraszam go za wszystko. Gdybym mogła cofnąć czas wszystko zrobiłabym inaczej, dosłownie wszystko... W sumie, może przesadziłam. Wszystko oprócz ciebie, Leo i Charlsa. Bądź szczęśliwa siostro. I nie pozwól Leo zapomnieć, błagam. Po prostu niech nie zapomni. A teraz ostatnia prośba skarbie. Niech on też będzie szczęśliwy, nie pozwól mu się zadręczać. Niech kocha życie tak, jak zawsze, niech znajdzie swoją cudowną księżniczkę :') Nie pozwól, by jego uśmiech był tylko wspomnieniem. Bo jego uśmiech znaczy dla mnie prawie tyle, co twój. Przepraszam za moje błędy i za to jak wielkim tchórzem jestem słonko. Pamiętaj,że zawsze byłaś najważniejsza x Kocham Cię - Twoja Majka".
- Majka ona... - znowu wybuchnęłam płaczem. - Co z Majką? - Leo spojrzał na mnie przerażony. - Majka nie żyje - wyszeptałam ledwo słyszalnie. - Co? - Nie żyje...Ona nie żyje! - powiedziałam tym razem dużo głośniej i z wielkim przerażeniem spojrzałam na Devriesa. Charlie również na niego spojrzał równocześnie mocno mnie przytulając. Blondyn był przerażony, widziałam to, jednak z Leo działo się coś gorszego... ~Leondre: Majka nie żyje...Te słowa jak mantra w mojej głowie. Czułem jak tracę oddech, jak bardzo trudno mi oddychać. Wszystko mnie bolało, ale tak naprawdę nie czułem zupełnie nic. Czułem się pusty, tak jakby Majka zabrała ze sobą wszystkie moje uczucia. Zabrała mi serce... - Leo - Charlie mną potrząsnął, a ja na niego spojrzałem - Przestań! - krzyknął. - Co..Coo? - To - chwycił moje dłonie, z których sączyła się krew. Nawet nie zorientowałem się, kiedy wbiłem sobie w nie paznokcie. Spojrzałem na szlochającą Edi i wtedy wszystko dotarło do mnie ze zdwojoną siłą. Wybuchnąłem płaczem i zacząłem krzyczeć, co czuję. - Leo - Charlie złapał mnie za ręce i przycisnął do siedzenia - Uspokój się - spojrzał na mnie przestraszony. - Ona nie żyje, ona nie żyje, nie żyje, Majka nie żyje!... - powtarzałem, szlochając. ~Charlie:
Próbowałem zachować spokój, ale w pewnym momencie wszystko runęło. Łzy nachodziły do moich oczu, jednak co chwilę je ocierałem. Chwyciłem się za głowę i próbowałem zrozumieć to, co się dzieje wokół mnie. Kiedy się odwróciłem, Edi przysunęła się do bruneta i mocno go przytuliła. Po chwili zastanowienia, dołączyłem do nich. Usiadłem obok i przytuliłem całą dwójkę. Tak siedzieliśmy, w otwartym samochodzie, w trójkę. Nas dwóch, a one?...One zawsze były dwie, teraz jednej zabrakło...
- Charlie... Nie płacz, ty nie możesz... - szepnęła Edyta i otarła łzy z mojego policzka, których już nie potrafiłem opanować.
- Nawet ja już nie potrafię...
- Zawsze to ty byłeś moją siłą... Teraz jesteśmy wszyscy bezradni... Nic nie poradzimy na tą jebaną śmierć... Ona przychodzi i zabiera nam bliskich. Nie myśli o ich życiu, o tym, co zostawiają... - wzięła głęboki oddech - Pamiętam, zawsze chciałam to zrobić... Chciałam umrzeć, nie zabierać innym powietrza, którym wszyscy oddychamy...
- Edyta, proszę Cię...
- ...I teraz już sama nie wiem, dlaczego śmierć musiała przyjść akurat po nią...
- Edi, nie mów tak - chwyciłem ją delikatnie za policzek.
- Powinna przyjść po mnie i pozbawić życia tą, która nie jest niczego warta...Pesymistkę, nie posiadającą zalet...A nie tą, która daje szczęście wszystkim wokół...
- Posłuchaj mnie... - wtrąciłem - Nie możesz tak mówić, rozumiesz? Nie możesz... Jesteś idealna. I-D-E-A-L-N-A. Nie możesz myśleć inaczej... Musisz żyć. Dla mnie, dla Leo, dla wszystkich wokół...Dla twoich fanów, dla BGT, po prostu dla życia... Tak naprawdę nie wiemy, co się stało z Mają, ale... - mój głos załamał się. Uciekałem wzrokiem i zdałem sobie sprawę z tego, że już nie uda mi się dokończyć tego, co chciałem powiedzieć. Po policzku spłynęło kilka kolejnych łez, które starłem i wychyliłem się w stronę blondynki. Objąłem ją, a ona nawet nie drgnęła. Przyglądała się szlochającemu Leo. Nie słuchał nikogo. Zamknął się, nic nie mówił. Zwyczajnie cicho płakał. Wiem, że bolało go to bardziej niż mnie. Pewnie tak bardzo, jak Edytę...
~Leo:
Chce być teraz z nią, z nią, dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego ona odeszła, zostawiła mnie samego, zostawiła. Zabrała jedynie moje serce, zabrała ze sobą, a mnie zostawiła. - "Your heart is my home" - szepnąłem w pustą przestrzeń. Łzy spływały mi po policzkach, czułem się pusty. Jakby ktoś zabrał mi duszę, a ciało zostawił na ziemi. Potrzebuję jej, zawsze potrzebowałem, bo jest dla mnie jak powietrze. - Była Leo - powiedziałem sam do siebie i od nowa to do mnie dotarło. Ale niestety boli tylko bardziej. Nie wiem, nic już nie wiem...Jak to się stało? ~Edyta: Wtuliłam się w Charliego nadal płacząc. Spojrzałam na Leo. Jego ciche łkanie przerodziło się w histeryczny płacz. - Leondre - wyswobodziłam się z objęcia Charlsa i przysunęłam się do bruneta - Leo, nie załamuj się, błagam. No odezwij się... - przytuliłam się do niego, a on ani drgnął, nadal płakał. - Charlie... - spojrzałam na blondyna przerażona i chciałam wstać, ale w tym momencie Leo wtulił się we mnie nadal płacząc. - Nie ma jej, Edi - szepnął. - Wiem. I dlatego najważniejsze jest to, że teraz mamy siebie nawzajem, braciszku - starłam łzy z jego policzków, a on nadal mocno mnie przytulał. Charlie wepchnął się koło nas i dołączył do uścisku. Teraz mamy siebie i to jest najważniejsze. Musimy być razem, tak blisko ,jak nigdy.
"Zawsze razem, uśmiechnięci
Dziś płaczący, każdemu spływa łza
Bo stracili swojego małego aniołka"
~Diana:
Pobiegłam w stronę policji. Od razu zaprowadzili mnie na miejsce zdarzenia, aby wytłumaczyć mi, co tak naprawdę zaszło. Łzy lał się z moich oczu. Strata dziecka...Z jednej strony, jest to straszne... Z drugiej jednak nie poświęcałam jej zbyt dużo uwagi... Gdyby coś było na rzeczy, zauważyłabym... Zauważyłabym, gdybym chciała... Podeszłam do policjanta. W tym momencie ciało mojej córki było przewożone pod srebrzystą folią. Spojrzałam na niego z przerażeniem, a po chwili namysłu wybuchnęłam płaczem.
- Proszę się uspokoić. Wiem, że to dla Pani trudne, jednak nic już się nie dało zrobić... - stwierdził ze współczuciem.
- Gdyby Pan stracił dziecko, to czułby się Pan tak samo jak ja... - szlochałam. Kiedy udało mi się powstrzymać odrobinę płacz, spojrzałam na niego i westchnęłam. On zaczął mówić.
- Pani córka popełniła samobójstwo. Podcięła sobie żyły... - uciekł wzrokiem.
- Co? Jak? Ona...? - nie dowierzałam.
- Zabraliśmy wszystkie dowody. W jej portfelu, poza pieniędzmi i dokumentami znajdowała się żyletka. Wiedziała Pani o tym?
- Ja... Nie miałam pojęcia... - rozglądałam się z paniką po pomieszczeniu - Nigdy nie pomyślałabym, że mogłaby zrobić coś takiego...
- Zna Pani... Powód? - na te słowa ponownie się rozpłakałam. Nie wiem nawet, co ostatnio się u niej działo...
- Nie... - spojrzałam załamana na swoje buty i ocierałam łzy. Cicho szlochałam, nie potrafiąc zrozumieć tego, co się dzieję... Byłam okrutna, zasługuję na to...
- Proszę Pani? - funkcjonariusz upewnił się, że go słucham.
- Tak?
- Podpisze Pani resztę...Dokumentów, żeby było już...ehh, po sprawie - spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Jasne, już idę... - odpowiedziałam i poszłam razem z nim do gabinetu.
~~*~~~
Po zakończeniu wszystkiego i dopełnieniu tych pieprzonych formalności, załamana wyszłam z gabinetu i postanowiłam wrócić do dzieciaków. Powoli ruszyłam ku wyjściu. Łzy nadal rozmazywały drogę, ale muszę im powiedzieć, że ona nie żyje. Muszę się też stąd wydostać. Niech to okaże się koszmarem, niech moja córka wróci...Będę idealną matką,tylko niech wróci...
~Edi:
Siedzieliśmy przytuleni do siebie ciągle nawzajem się wspierając. Oni są mi teraz strasznie potrzebni...Zawsze byli, ale teraz wiem, że bez nich sobie nie poradzę...Po chwili usłyszałam kroki. Podniosłam głowę i uniosłam wzrok. Zobaczyłam panią Dianę. Nie była idealną matką, to prawda, ale ona potrzebuje wsparcia. Szybko wyswobodziłam się od chłopaków i wybiegłam z samochodu. Podbiegłam do kobiety i przytuliłam ją.
- Już wiecie? - zdziwiła się.
- Policjant powiedział, że Majka nie żyje - łzy spłynęły mi po policzkach, a mama dziewczyny upadła na kolana.
- Byłam najgorszą matką, rozumiesz?
- Nie prawda - przykucnęłam obok niej - Robiła Pani co mogła, ja to wiem. Nie może Pani tak myśleć - tłumaczyłam, a łzy nadal ciekły. Spojrzałam w bok. Leo siedział na jakichś schodach z twarzą ukrytą w dłoniach, a Charlie nad nim, tłumacząc mu coś. Blondynowi łzy nadal spływały po twarzy. Wiem, że próbuje być silny, ale w takiej sytuacji to zbyt trudne i dla niego...
- Muszę zadzwonić do męża - wyłkała pani Diana.
- Wiem, jestem z panią...
- Co ja mu powiem?
- Prawdę - westchnęłam.
- Edyta, ja chce ją obok - rozpłakała się jak małe dziecko.
- Naszemu aniołkowi będzie tam dobrze - szepnęłam i po raz kolejny przytuliłam mamę brunetki - Też za nią tęsknię, ale tam czeka ją lepsze życie... Musimy w to wierzyć - stwierdziłam, a mój głos się załamał. Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy z nadzieją, że jak je otworzę, ona będzie obok. Chociaż tak naprawdę, nie chciałam ich otwierać. Wiedziałam, że to niemożliwe. Wolałabym zasnąć teraz na amen i być przy niej, niż już nigdy jej nie zobaczyć... Ale i to jest awykonalne... Otworzyłam oczy i spróbowałam się podnieść. Zakręciło mi się w głowie, więc musiałam się podeprzeć. Chwyciłam Panią Dianę za rękę i pomogłam jej sie podnieść. Podałam jej telefon z torebki i poklepałam po plecach.
- Poradzi sobie Pani - uśmiechnęłam się smutno.
- Nie mam wyboru... - westchnęła i otarła po raz ostatni łzy ze swoich policzków. Wybrała numer, nacisnęła zieloną słuchawkę. Po trzecim sygnale, tata Mai odebrał.
- Hej... - przywitała się z nim brunetka - Tak, stało się... i to dużo... - głos jej się załamywał, więc ponownie złapałam ją za rękę - Nasza córka nie żyje, Kamil...
- CO?!! - był słyszalny krzyk ze strony jej męża.
- Nie żyje... Odeszła od nas... - rozklejała się - Nie musisz przyjeżdżać. Porozmawiamy, jak wrócisz z pracy... - stwierdziła i rozłączyła się. Spojrzała się na mnie i delikatnie uśmiechnęła.
- Lżej? - spytałam.
- O wiele - pokiwała głową i uciekła wzrokiem - To co, młodzieży, jedziemy do domu... Wsiadajcie - rozkazała, a my wykonaliśmy polecenie.
- Leo na środek - stwierdziłam. Blondyn dziwnie się na mnie spojrzał, po czym powoli wsiadł do auta. Za nim brunet i ja jako ostatnia. Przytuliłam chłopaka i co chwilę szeptałam "Będzie dobrze, Leondre... Moja siostrzyczka będzie tam szczęśliwa, wiem o tym...". Wiedziałam, że został sam i to jemu jestem teraz potrzebna najbardziej, jako siostra, przyjaciółka, jego wsparcie. Charlie na pewno zrozumie. Leo został bez swojej księżniczki. Może i zostawiła go, ale tak na prawdę złamała mu serce dopiero dziś, bo odeszła. Zostawiła go tu, na ziemi, a sama poszła do lepszego świata. Właśnie w tej chwili uświadomiłam sobie, że nie wiem co się stało, ale zapytam w domu, na razie nie chcę psuć atmosfery. Nadal płaczemy, ale jest lepiej, nikt już nie dostaje ataków histerii.
- Chce do niej dołączyć - szepnął brunet.
- Nie mów tak - poprosiłam.
- Nie powinienem płakać, powinienem być już tam z nią - ciągnął swoje.
- Ona by tego nie chciała, wolałaby, żebyś żył tu i był z nami oraz ze swoimi fankami. Chciałbyś płaczu Bambinos? - spytałam.
- Nie...Wiesz, że nie, ale Edyta, ja bez niej nie potrafię żyć, nie potrafię. Mimo, że mnie zraniła ja jak głupi szalałem z miłości do niej, a teraz kiedy jej nie ma czuję, że to było to. Ta prawdziwa, cholerna miłość.
- Wiesz, że Austin tak naprawdę nie za wiele dla niej znaczył? Ona zrozumiała, że to ciebie kocha prawdziwie, wiem to - uśmiechnęłam się, a łzy ponownie popłynęły. Poczułam jak Charlie mnie obejmuje.
- Najważniejsze, że mamy siebie. We trójkę damy radę, a o Majce w życiu nie zapomnimy, prawda? - szepnął.- Nie możemy zapomnieć, nigdy... Nie wybaczyłabym sobie tego, wiesz o tym - starałam się utrzymać swój uśmiech.
- Wiem... - odpowiedział, a my dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy pod domem, pociągnęłam Charliego za rękę i weszliśmy razem do środka. Za nami szedł brunet i Pani Diana. Kiedy chciałam wejść z blondynem na górę, Devries zatrzymał się i cicho westchnął.
- Leo? - obejrzałam się za chłopakiem.
- Hmm? - uniósł ciągle spuszczoną głowę do góry.
- Chodź z nami, nie będziesz tu przecież tak stał - powiedziałam, nadal próbując się uśmiechnąć. Wszedł z nami na górę, omijając jej pokój. Charls razem z nim. Ja jednak nie mogłam sobie podarować.
- Zaraz przyjdę - zakomunikowałam i weszłam do pokoju siostry. Ujrzałam biurko z napisanym listem. Zerknęłam na niego, ale wolałam schować go do kieszeni. Na ścianach wisiały nasze wspólne zdjęcia. Ze studia RYS, ze szkoły, ze wspólnych spotkań, kolonii, wycieczek, konkursów... Z pierwszego dnia w Anglii... Z początku naszej przygody. Wpatrywałam się w jej twarz. Ten cudowny uśmiech, zawsze taki ciepły wyraz twarzy. Wyróżniające się, azjatyckie oczka...
- Kochanie, dlaczego mi to zrobiłaś?... - spytałam, a po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy. Dzisiaj ich nie powstrzymuję, nie warto. Każde wspomnienie będzie przywoływać płacz, to jest normalne... Ważne, żeby pamiętać. Bo te wspomnienia nigdy nie znikną... Zrobiłam kilka następnych kroków. Jej komoda i szafa. Otwieram ją. Porozwalane ubrania, kosmetyki... Nic nowego, typowa Maja. Bałaganiara...W sumie, ja nie lepsza. Też zawsze mam bałagan, nawet częściej od niej... Zaczęłam składać jej rzeczy i układać na swoim miejscu. Skoro jej nie ma, wszystko musi być zrobione idealnie. Na pewno nie chciałaby, żeby już do końca panował tu nieład. Tym bardziej w kosmetykach... Powkładałam je do trzech kosmetyczek. Pozbierałam biżuterię, pochowałam buty. Zamknęłam szafki i ponownie przeszłam kawałek dalej. Jej okno, na którym zawsze siedziała, gdy była smutna. I... włączony laptop. Otwarty twitter...Zaczęłam czytać te wszystkie tweety, skierowane do mojej siostry...Pytania o to, co zrobiła Leo, pełno hejtów. Z każdym kolejnym zdaniem nie mogłam powstrzymać łez. Ludzie są okrutni, oceniają człowieka mimo tego, że go nie znają. Ten świat jest do niczego. Pełen nienawiści. Ludzie są zawistni, nie mają serca, a świat staje się jedną, wielką mieszaniną zła i bólu. I wtedy wszystko zaczęło mi się łączyć... Hejty, BGT... Czy ona mogła?... Szybko wyciągnęłam kartkę, która znalazłam na biurku i z wstrzymanym oddechem zaczęłam ją czytać.
"Cześć kochanie xx Jeśli to czytasz, znaczy, że mnie już nie ma, że udało mi się. Tylko błagam, nie płacz. Jesteś cudowną osobą i nie zasługujesz na łzy i smutek. Pewnie mnie teraz za to nienawidzisz..." - Wcale cię nie nienawidzę - przerwałam na chwile czytanie - Kocham Cię, tylko kurwa wróć do mnie - powiedziałam już przez łzy i czytałam dalej. "Byłaś dla mnie najlepszą siostrą. Mam nadzieję, że będą spotykać Cię tylko dobre rzeczy i wyjdzie Ci w BGT, bo mi nie wyjdzie... Nic mi w życiu nie wyjdzie. Tracę nawet Ciebie. Widzisz, nie umiem niczego docenić. Yghh, koniec o mnie. Chciałam się z tobą pożegnać. Kocham Cię słonko, zawsze będę z tobą, w twoim sercu, wiem to. One zawsze było dla mnie otwarte i mam nadzieje, że pozwolisz mi tam zostać. Będę nad tobą czuwać i nie pozwolę Ci upaść, a ty? Nie zapomnij o mnie, pamiętaj nasze wspólne chwilę i to wszystko, co przeżyłyśmy. Bądź szczęśliwa z Charliem i po prostu żyj najlepiej jak potrafisz, kochanie. I powiedz Leo, że go kocham, Najmocniej na świecie i przepraszam go za wszystko. Gdybym mogła cofnąć czas wszystko zrobiłabym inaczej, dosłownie wszystko... W sumie, może przesadziłam. Wszystko oprócz ciebie, Leo i Charlsa. Bądź szczęśliwa siostro. I nie pozwól Leo zapomnieć, błagam. Po prostu niech nie zapomni. A teraz ostatnia prośba skarbie. Niech on też będzie szczęśliwy, nie pozwól mu się zadręczać. Niech kocha życie tak, jak zawsze, niech znajdzie swoją cudowną księżniczkę :') Nie pozwól, by jego uśmiech był tylko wspomnieniem. Bo jego uśmiech znaczy dla mnie prawie tyle, co twój. Przepraszam za moje błędy i za to jak wielkim tchórzem jestem słonko. Pamiętaj,że zawsze byłaś najważniejsza x Kocham Cię - Twoja Majka".
Starałam się nie płakać, jednak naprawdę, to jest nie do wykonania. Łzy ciekły na podłogę, a razem z nimi mój cały makijaż. Nie chce nawet wiedzieć, jak teraz wyglądam. Rozejrzałam się po jej pokoju po raz kolejny. Panikowałam. Nie wiedziałam, co teraz zrobić. Zabiła się?...Ona?...Przecież... Yghh... Usiadłam na łóżku i zakryłam ręką twarz. Cicho szlochałam, w tym samym czasie próbując wymyślić sposób, na przekazanie to chłopakom... Wtedy usłyszałam pukanie do pokoju.
- Edi? Mogę wejść? - spytał blondyn, delikatnie uchylając drzwi. Ponownie złożyłam kartkę, całkowicie spanikowana i schowałam ją do kieszeni.
- Eeee..ee... Jasne - odetchnęłam, żeby się uspokoić i otarłam łzy. Blondyn usiadł naprzeciwko mnie po turecku i mówił szeptem.
- Leo to przeżywa... Strasznie. I nie bój się poświęcać mu więcej czasu, niż mi. Zasługuje na to, kochanie... Nie będę zły, a widzę, że czasami się wahasz... - zbliżył się do mnie i złapał mnie za rękę - Słońce, pamiętaj. Bez względu na wszystko, jestem przy Tobie... Jesteś tą, dla której warto poświęcić życie... Chcę, żebyś znowu się uśmiechała i chociaż wiem, że to bardzo trudne, zrobię wszystko, aby to jak najszybciej powróciło... Aby ona - przerwał i westchnął ze smutkiem - ...nic nie zmieniła. Nie zapomnimy o niej, bo zawsze będzie wśród nas, ale nie możemy przez resztę życia cierpieć... Damy radę - zbliżył się jeszcze bardziej i powoli złączył nasze usta. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, spojrzałam mu prosto w oczy, po czym spojrzałam w stronę drzwi. Obydwoje wstaliśmy i skierowaliśmy się do pokoju obok. Leo siedział zamyślony na moim łóżku. Ustałam przy biurku nie wiedząc od czego zacząć. W pewnej chwili z kieszeni wypadł mi list. Szybko zebrałam go z ziemi i włożyłam do bluzy Leo leżącej na krześle. Tam nikt go nie zobaczy, a po rozmowie zabiorę kartkę ze sobą. Westchnęłam i zebrałam się do mówienia.
- Chodzi o to, że ja muszę... Muszę wam coś powiedzieć - głos mi się załamał. - Edi? Co się stało? - Majka... Ona... Majka... - Edyta spokojnie - Charlie chwycił mnie za rękę - Mów jasno i powoli - dodał. - Majka...Ona...Ygh...Popełniła...Ona się zabiła - wyszeptałam. - Co, Edi? Jak to? - Charls był w szoku. Spojrzałam na Leo. Był przerażony, a z jego oczu płynęły łzy. Wybiegł z pokoju zabierając po drodze bluzę. Bluzę z listem...
- Chodzi o to, że ja muszę... Muszę wam coś powiedzieć - głos mi się załamał. - Edi? Co się stało? - Majka... Ona... Majka... - Edyta spokojnie - Charlie chwycił mnie za rękę - Mów jasno i powoli - dodał. - Majka...Ona...Ygh...Popełniła...Ona się zabiła - wyszeptałam. - Co, Edi? Jak to? - Charls był w szoku. Spojrzałam na Leo. Był przerażony, a z jego oczu płynęły łzy. Wybiegł z pokoju zabierając po drodze bluzę. Bluzę z listem...
~~*~~
Po dosyć dużym opóźnieniu, ale jest ! 32...
Powiem Wam, że były momenty, w których podczas pisania płakałam, dlatego zajęło mi to tak dużo czasu. Do tego miałam dosyć słaby dzień i praktycznie przysypiałam na lekcjach :') Bezsenność tak bardzo...
Ostatnio w moim życiu wiele się zmieniło. Było dużo problemów, smutków i innych takich rzeczy, przez co pisanie też się opóźniło.
A i tak dla jasności - ten rozdział nie jest napisany pod wpływem moich złych emocji, zwyczajnie było to zaplanowane xx
Dziękuję bardzo mojej kochanej Majce ♥
Jak zwykle zresztą, bardzo pomaga mi w pisaniu i tak naprawdę nie wiem, co bym bez niej zrobiła ♥ Kocham Cię, skarbie i gratuluję tych 50 wymarzonych komentarzy pod rozdziałem, bo zasługujesz, kochanie ♥ !
Ja to sobie o tym na serio mogę pomarzyć xd
Ale, już kończąc. Dziękuję Wam, że jesteście i że czytacie to, co tworzę.
Ily ♥ !
Już niedługo widzimy się w kolejnych. Miłej nocy (bo wstawiam to ok. 23:30)
albo miłego dnia miśki ♥
Enjoy.^^